sobota, 14 listopada 2015

2 - "O co tu chodzi?"


Czy chcesz być szczęśliwym przez chwilę? Zemścij się. Czy chcesz być szczęśliwym zawsze? Przebacz. ~Henri Lacordaire 





- Taisa! – Kevin przytula się do mojej nogi. Spoglądam na niego z góry i uśmiecham się, przy okazji tarmosząc jego fryzurę.
- Co tam młody? – Kevin podnosi na mnie swój wzrok i uśmiecha się. Naprawdę wygląda to uroczo, gdy pięcioletnie dziecko uśmiecha się do was, a w dodatku nie ma jedynek z przodu. No dobra, wygląda to uroczo i śmiesznie.
- Jedziemy do domu?                                                                    
- No jasne, masz już wszystkie swoje rzeczy? – Kiwa energicznie głową. Spoglądam na Brada, który dalej stoi w tym samym miejscu i przypatruje się nam.
- Będziemy już iść. – Mówię do niego. Kevin odwraca się w jego stronę i spogląda ciekawie.
- Jasne, nie ma sprawy i tak muszę iść jeszcze po mojego kuzyna, więc – pokazuje kciukiem, gdzieś za siebie – więc, ja też będę się już zbierał.
Odchodzę już, kiedy Brad znowu mnie zatrzymuje.
- Taiss! – Krzyczy. Odwracam w jego stronę głowę i czekam na to co chcę mi powiedzieć.
- Co do naszej randki – mówi już normalnym głosem – zgadamy się jutro w szkole. Okej? – Czeka na moją odpowiedź.
- Nie ma sprawy. – Odpowiadam i wychodzę z Kevinem za rękę z przedszkola. Zapinam Kevina w foteliku, który znajduje się na tylnych siedzeniach w moim samochodzie. Gdy jesteśmy już na ulicy i jedziemy do sklepu, aby kupić coś na obiad Kevin pyta.
- Idziesz z tym chłopakiem na randkę? – Spoglądam na niego w lusterku i przez chwilę przypatruje mu się.
- Tak, a co? – Kevin bierze do ręki swoją zabawkę, którą jest robot i zaczyna się bawić.
- Dziwny jest.
- Dziwny? – Pytam. Chcę się dowiedzieć co ma na myśli. – Dlaczego tak sądzisz?
- Nawet się ze mną nie przywitał. – Mówi z naburmuszoną miną. Chichoczę cicho pod nosem.
- I tylko dlatego uważasz, że jest dziwny? – W dalszym ciągu spoglądam na niego w lusterku wstecznym. Kevin na moje pytanie kiwa tylko głową i zaczyna bawić się swoimi zabawkami. Reszta drogi do domu mija nam na słuchaniu piosenek dla dzieci, o które poprosił mnie Kevin na którymś czerwonym świetle.  Tak mam takie piosenki w swoim wozie. W wozie siedemnastoletniej dziewczyny.

~*~
O godzinie osiemnastej trzydzieści drzwi frontowe się otwierają, a do domu wchodzi mama. Czyli standardowo. Gdyby ktoś nie wiedział, to od razu wyjaśnię, moja mama jest pielęgniarką. Pracuje bardzo dużo i często bierze dodatkowe zmiany, aby nam niczego nie brakowało.
A ojciec? Ojca nie pamiętam, nawet nie wiem, gdzie w tym momencie się znajduje. Ostatni raz widziałam go, gdy miałam dwanaście lat. Więc, moje wspomnienia związane z tą osobą są naprawdę bardzo słabe. Tak właściwie to w ogóle ich nie ma. Zauważyłam, że gdy częściej próbuje sobie przypomnieć jak wygląda mój ojciec coraz gorzej go pamiętam. Jego obraz w mojej głowie coraz bardziej się zaciera. Nie żeby już nie był już zatarty, ale z każdym razem zostaje coraz mnie.
- Hej kochanie. – Matka całuje mnie w czubek głowy i idzie do kuchni by odłożyć siatki.
- Hej. – Odpowiadam, przy okazji wyciągając się na krześle. Moje wszystkie mięśnie bolą mnie, bo chyba za długo siedziałam w jednej pozycji. Zamykam książki i odwracam się w kierunku kuchni, patrzę jak moja mama piję sok pomarańczowy ze szklanki.
- Jak w szkole? – Pyta od razu, kiedy odstawia szklankę na blat.
- Dobrze. – Odpowiadam. – A jak było w pracy?
- Męcząco. – Masuje sobie kark. – Jedliście już? – Pyta i spogląda na mnie czujnie.
- Nie, czekaliśmy na ciebie. – Uśmiecham się do niej. Myślałam, że odwzajemni mój gest, jednak ona robi zmartwioną minę.
- Trzeba było coś zjeść, Kevin pewnie jest głodny. – Otwiera lodówkę i spogląda co w niej jest.
- Ale to właśnie on powiedział, że mamy na ciebie poczekać. – Tłumaczę. Dobrze pamiętam, zresztą było to jakąś godzinę temu, jak powiedział, abyśmy poczekali z kolacją na mamę. Zgodziłam się, no bo w sumie dawno nie jedliśmy razem kolacji. Kobieta spogląda na mnie czujne.
- Naprawdę tak powiedział? – Kiwam głową. – Ooo, jakie kochane dziecko. – Uśmiecha się sama do siebie, co powoduje również mój uśmiech.
Niecałe pół godziny później, kolacja jest już na stole. Wszyscy siadamy i zaczynamy nakładać sobie jedzenie, natomiast Kevin opowiada mamie o jakieś bajce, którą przed chwilą oglądał. Kiedy mama każe mu przestać mówić i jeść, ten robi niezadowoloną minę i z pewnym ociąganiem zaczyna jeść.
- Właśnie! – Wykrzykuje moja rodzicielka, na co wzdrygamy się razem z Kevinem, bo zrobiła to bardzo niespodziewanie. Spoglądam na nią. – Masz już wyniki?
- Jakie wyniki? – Pytam nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi.
- No tego konkursu fotograficznego. Mówiłaś że w tym tygodniu mają być jakoś wyniki. – Tłumaczy, a ja momentalnie strzelam sobie w twarz w moich myślach.
- Kompletnie o tym zapomniałam! – Podnoszę się ze swojego miejsca i biegnę do pokoju, aby sprawdzić wyniki.

&

- Proszę. – Mówię od razu, kiedy słyszę pukanie. Drzwi otwierają się i do pokoju wchodzi moja mama. Uśmiecha się do mnie delikatnie. Odwzajemniam jej uśmiech.
- Co robisz? – Przysiada się do mnie na łóżku.
-Właściwie to nic. Myślę. – Odpowiadam i uśmiecham się.
- O boże, to może ja na pogotowie zadzwonię?
- Co? Czemu? – Nie rozumiem, o co jej chodzi.
- No bo ty myślisz. – Zaczyna się śmiać na głos.
- Ha ha, bardzo śmieszne. – Mówię.
- Oj, no już nie gniewaj się. – Czochra mnie po głowię, rzucam jej spojrzenie mówiące, że siedziałem nad tą fryzurą trochę, ale ona się tylko uśmiecha.
-Maamoo.- Jęczę i zabieram jej dłoń z mojej głowy.
- No już, już spokojnie. – Śmieje się. Po chwili jednak poważnieje i spogląda na mnie poważnie. – Nie miej pretensji do ojca. – Patrzę na nią zdenerwowany.
- Jak to mam nie mieć do niego pretensji? – Mówię podniesionym głosem, jednak gdy widzę jej zbolałą minę od razu się opanowuje.
- Wiesz że chciał dobrze.
- Chciał dobrze? – Wstaje z łóżka i zaczynam krążyć po pokoju. Matka patrzy na mnie zbolałym wzrokiem. – Wszystko zaczęło się w tym przeklętym mieście i teraz co? I teraz tak po prostu mi oznajmia, że właśnie do niego wracamy.
- Może właśnie dlatego tam wracamy? – Nie rozumiem co ma na myśli. – Skoro wszystko się tam zaczęło to może właśnie tam powinno się skończyć? – Tłumaczy.
- Chcesz powiedzieć, że wierzysz w jego przemianę? – Staje na środku pokoju i patrzę na nią.
- Każdy musi w coś wierzyć, a ja wierzę chyba właśnie w to. – Wstaje i podchodzi do mnie, łapie mnie za ramiona i patrzy prosto w oczy. – Może ty też powinieneś? – Całuje mnie w czoło i idzie do drzwi. – Dobranoc. Nie siedź za długo. – Rzuca jeszcze za nim wychodzi z pokoju.
Siadam na łóżko i myślę przez chwilę o tym, o czym mi powiedziała,  nie ma kurwa mowy, żebym uwierzył w jego przemianę. Spoglądam na zegarek. Jest dziewiętnasta. O co chodziło z tym „dobranoc”? – Zastanawiam się.



&



- Kevin! Pośpiesz się, bo się spóźnimy! – Drę się na cały dom. Na schodach słyszę tupot małych nóżek. Podnoszę na nie wzrok i widzę Kevina, który ciągnie za sobą swój czerwony plecak ze Spidermanem. Uśmiecham się na ten widok, jednak szybko ogarniam, że jeżeli zaraz nie wyjdziemy to się spóźnimy.
- Chodź Kevin, bo się spóźnimy. – Podchodzi do mnie, ja natomiast zakładam mu, jego szarą bluzę, łapię za rękę i prowadzę do swojego samochodu.
- O której dzisiaj będziesz? – Pyta, kiedy stoimy na czerwonym świetle. Spoglądam na niego w lusterku wstecznym.
- Tak jak zawszę, a co? – Ruszam, kiedy zauważam, że światło zmieniło się na zielone.
- Bo myślałem, że dzisiaj po mnie nie przyjedziesz. – Słyszę jak bawi się swoim zabawkowym robotem.
- Dlaczego tak myślałeś? – Pytam, nie odrywając wzroku od jezdni.
- Bo idziesz na tą randkę…Z tym chłopakiem. – Momentalnie parskam śmiechem, kiedy przypominam sobie o Bradzie.
- Nie masz czym się martwić. – Spoglądam na niego w lusterku wstecznym. – Nigdy o tobie nie zapomnę. Dla mnie jesteś najważniejszy.
- Naprawdę? – Pyta z niedowierzeniem.
- Naprawdę. – Uśmiecham się do niego, mimo że wiem, że tego nie zauważy.
- Ekstraa!! – Wykrzykuje.

~*~


- Taiss, ja nie mogę, jak mogłaś mi nie powiedzieć?! – Słyszę głos Lilly koło swojego ucha. Wychylam się zza szafki i spoglądam na nią. Dziewczyna stoi oparta biodrem o metalowe drzwiczki czyjejś szafki i patrzy na mnie oskarżycielski wzrokiem.
- Ale o czym?
- Nie udawaj głupiej Taiss. – Mówi poważnie, ale na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Skąd wiesz, że wygrałam konkurs?
- Co? Jaki konkurs? – Pyta ze zdezorientowaniem w głosie.
- No konkurs fotograficzny, ten w którym brałam udział. – Tłumaczę.
- Nie o to mi chodziło, ale naprawdę go wygrałaś? Boże, Taiss, jestem z ciebie taka dumna! – Podchodzi do mnie i mnie przytula. – Chociaż powinnam ci jeszcze nakopać w to dupsko. – Mówi i się śmieje.
-Ale za co? – Odsuwam się od niej i spoglądam na nią uważnie. – Naprawdę nie wiem, o czym mówisz.
- O tym, że idziesz z Bradem na randkę. – Uśmiecha się.
- Skąd o tym wiesz? – Pytam.
- Przez przypadek. Usłyszałam jak rozmawiał ze swoim przyjacielem, o tym. I pytał się, gdzie powinien cię zabrać i w ogóle. O boże, Taiss jestem taka podekscytowana. Idziesz na randkę! – Wykrzykuje na cały korytarz, a ja momentalnie zakrywam jej dłoniom usta. Rozglądam się wokoło czy ktoś słyszał, ale tylko pojedyncze osoby podniosły wzrok by zobaczyć co się dzieje.
- Uspokój się. – Mówię do niej, dalej dłonią zakrywając jej usta. – Spotkamy się na przerwie obiadowej na stołówce. A teraz pa. – Odsłaniam jej usta i czym prędzej pędzę do klasy w której mam lekcję, aby nie mogła zadać mi żadnego pytania.

~*~

Pierwsze trzy przerwy mijają mi spokojnie. Nie napotkałam się jeszcze na żadne trudności w tym dniu. Ale jak to powiedzenie mówi: „Nie chwal dnia przed zachodem słońca” Właśnie na kogoś wpadałam. A na kogo? Na Brada, oczywiście. A jak to zrobiłam? Odbiłam się po prostu od jego torsu. Tak to się właśnie stało.
- Dobrze, że cię w końcu spotkałem. – Mówi i uśmiecha się.
- Taa. – Mówię nie za bardzo wiedząc co mam odpowiedzieć.
- Chciałem obgadać temat naszej randki. – Mówi i przysuwa się do mnie bliżej. – Więc?
- Co więc? – Patrzę mu w oczy.
- Kiedy możemy się umówić?
- A kiedy masz czas? – Nie chcę narzucać mu terminu, niech powie kiedy, a ja mu powiem, czy mogę w tym dniu, czy nie. Tak będzie łatwiej.
- Jutro? – Unosi brwi i spogląda na mnie wyczekująco. Kalkuluję czy mam czas jutro, kiedy sobie przypominam bardzo istotny fakt.
- Cholera. – Mówię pod nosem. Jego brwi podnoszą się do góry.
- Coś się stało?
- Możemy się spotkać w weekend? W sobotę albo w niedzielę?
- Och, tak jasne, nie ma sprawy, ale czemu?
- Po prostu nie mam czasu do końca tygodnia. – Tłumaczę, chociaż nie podoba mi się to. Nie lubię tłumaczyć się ludziom.
- Och, dobrze nie ma sprawy, a więc kiedy? – Naszą konwersację przerywa nam dzwonek. Bogu dzięki!
- Przepraszam, muszę już iść. – Zaczynam odchodzić, jednak odwracam się, aby nie wyjść na jakąś osobę. – Zgadamy się jeszcze. – Mówię i idę do klasy.

~*~

- Hej Luke. – Rzucam w stronę chłopaka, kiedy przysiadam się do stolika przy którym już siedzi. Chłopak podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się.
- Hej Taiss, co tam u ciebie? – Odkłada telefon na stolik i skupia swoją uwagę na mnie.
- A bardzo dobrze. Wygrałam ten konkurs fotograficzny. – Chwale mu się, na co chłopak zaczyna klaskać.
-  Brawoo! – Mówi, jednak po chwili przestaje klaskać i patrzy na mnie uważnie. – Ale nie okłamujesz mnie, prawda? Nie chcę znowu wyjść na debila, tak jak ostatnio wkręciłaś mnie z tym, że niedaleko od naszej szkoły rozdają darmowe naleśniki. – Wybucham śmiechem kiedy przypominam sobie tą sytuację.
- To nie moja winna, że powiedziałeś o tym wszystkim, a potem razem z nimi poszedłeś szukać „darmowych naleśników”. – Ledwo mówię.
- Och, nie zapomnijmy jeszcze o tym, że musiałem im stawiać naleśniki, bo myśleli, że zrobiłem sobie z nich żarty. Było tam ponad piętnaście osób i przez ciebie zbankrutowałem. – Mówi i zaczyna się śmiać.
- Oj tam, przesadzasz.
- A więc, mówisz prawdę że wygrałaś ten konkurs? – Patrzy na mnie podejrzliwie.
- Oczywiście. – Mówię z dumom w głosie.
- Udowodnij.
- Hej kochani. – Odwracam się i widzę uśmiechniętą i lekko zmachaną Lilly.
- Hej. – Mierzę ją wzrokiem od góry do dołu.
- Co? – Pyta.
- Nic. – Uśmiecham się cwaniacko. – Miałaś wf, prawda?
-Taak, a co?
- Widać. – Zaczynam się śmiać, bo wiem jaką Lilly ma fobię by wyglądać jak najlepiej. A zwłaszcza po wf-ie.
- No bez jaj, serio? – Zaczyna uklepywać swoje włosy i poprawiać ciuchy. Czuje jak Luke kopie mnie pod stołem. Patrzę na niego zdezorientowana. Chłopak nachyla się w moim kierunku.
- Będzie teraz mnie męczyła czy dobrze wygląda, dzięki. – Syczy, po chwili jednak prostuje się i mówi do Lilly, że pięknie wygląda na co dziewczyna trochę się uspokaja, jednak co jakiś czas poprawia coś w swoim wyglądzie.
- A więc? – Rzuca w pewnym momencie Luke.
- A więc, co? – Pytam.
- Gdzie ten dowód, że wygrałaś konkurs.
- Nie dasz spokoju i nie uwierzysz mi na słowo, prawda?
- Prawa. – Chłopak kiwa głową i bierze łyk swojego napoju. Patrzę jeszcze przez chwilę z ochotą mordu na niego i wyciągam telefon. Szukam jeszcze przez chwilę odpowiedniej strony i pokazuje mu.
- Widzisz? Wygrałam. – Uśmiecham się, chłopak patrzy na mnie potem na Lilly i uśmiecha się.
- Moje gratulacje, czyli od teraz mogę powiedzieć wszystkim że wygrałaś konkurs. – Chłopak zaciera ręce, za co dostaje od Lilly po głowię. – Ała, za co? – Patrzy na nią i rozmasowuje sobie miejsce w które został uderzony.
- Po prostu się zamknij. – Mówi, a ja przybijam z nią piątkę. – Gadałaś już z Bradem? – Patrzy na mnie wyczekująco.
- A dlaczego miała by gadać z Bradem? – Pyta Luke, przeżuwając swoją kanapkę.
- Bo idzie z nim na randkę. – Ucina krótko Lilly. Chłopak podnosi głowę i patrzy to na mnie to na Lilly.
- Co robi? – Pyta jeszcze raz.
- Idzie z nim na randkę. – Powtarza Lilly. Luke przenosi swoje spojrzenie na mnie.
- Nie idziesz z nim na randkę. – Mówi bardzo poważnie, co jest naprawdę dziwne.
- Czemu ma z nim nie iść na randkę? – Ciągnie Lilly.

- Po prostu z nim nie idzie i już. – Chłopak wstaje ze swojego miejsca, zabiera swoją tackę z jedzeniem i wychodzi ze stołówki. O co tu chodzi? 

5 komentarzy:

  1. Ten blog jest świetny :D Podoba mi się styl pisania, fabuła i oczywiście bohaterowie których znam i bardzo lubię. Nie mogę doczekać się następnego :) Życzę powodzenia i czekam na następny rozdział ;)

    ostatni-zakret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. :3
      Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię co do następnych rozdziałów.
      Dziękuję, że zostawiłaś tutaj link do swojego bloga. Na pewno na niego zajrzę! ^-^

      Usuń
  2. Ciaossu, autorko!
    W sumie trafiłam tu przypadkiem, przez rejestr blogów, tak konkretniej.
    Szczerze powiedziawszy, nie przepadam za romansami. Doszłam jednak do wniosku, że skoro już tu jestem, to nie zaszkodzi przeczytać.

    Nie mam pojęcia, czy to jakiś fanfick, więc w kwestii bohaterów nie powiem zbyt wiele. Jedynie to, że ten chłopak wkurza mnie swoim skurwysyństwem, ta cała Lily jest pusta jak bęben turecki, a o Taiss się nie wypowiem.

    Jeśli chodzi o błędy, jest ich sporo. Nie tylko stylistyczne, ale i interpunkcyjne, językowe, niekiedy błędy składniowe, częściej fonetyczne.

    Fabuła nie wyróżnia się niczym szczególnym, ot, jest sobie muzyk-artysta od siedmiu boleści, co to w gębie ma więcej niż w głowie oraz jest dziewczyna, która nienawidzi tegoż idioty, ale tak naprawdę jest skazana na szaleńcze zakochanie.
    Tak właściwie to jedynie ona trochę ratuje trochę całość. To dobry odpoczynek od głupiego, bezczelnego gówniarza, którym jest drugi z narratorów.

    Cóż, to chyba nie moje klimaty, ale chcę zobaczyć co będzie dalej.
    Pozdrawiam.

    http://osmy-poziom-fantazji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj.
      Naprawdę się cieszę, że napisałaś ten komentarz.
      Co do moich błędów. Na pewno je robię, ale uczę się dopiero tego wszystkiego.
      Jeżeli chodzi o fabułę mojego opowiadania, to może rzeczywiście będzie tak jak napisałaś? A w sumie może być całkiem inaczej.
      Jeśli chodzi o bohaterów. Napisałaś tam, że Cię wkurzają, no ale trudno. Każdy z nas ma inny charakter i inaczej się zachowuje. Niektórych możemy nie lubić innych wręcz przeciwnie.
      Jeszcze moja taka mała uwaga, jeżeli już krytykujesz moich bohaterów, proszę abyś pisała poprawnie ich imiona. Może dla niektórych to nic wielkiego, jednak dla mnie jest.

      Dziękuje, że zostawiłaś tutaj linka do swojego bloga. Zajrzałam, ale to chyba, tak jak Ty napisałaś, nie moje klimaty. Więc nie uważasz, że nie ma sensu torturować się czymś czego się po prosu nie lubi, albo nie toleruje?

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Cóż, szczerze powiedziawszy nie jestem w stanie zapamiętać ich imion, niestety, wobec czego gdy szukam ich w tekście czasami mogę się pomylić, ale postaram się tego nie robić.

      Niby tak, nie narzucam się. Ja wyznaję dosyć brutalną zasadę, a przynajmniej dla mnie: "Jeśli coś czytam, czytam do końca".
      Jednak zrozumiałam przekaz i nie będę cię torturować. ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń