Czas wszystko odkryje, czas złym jest powiernikiem.~Juliusz Słowacki
To jest jakiś żart. To
nie dzieje się naprawdę.
Odwracam się w kierunku drzwi kiedy słyszę, że się
otwierają. Do pomieszczenia wchodzi on. Andy Brown. Na jego twarzy widać
cwaniacki uśmiech, jest wyluzowany i niczym się nie przejmuje. Prycham pod
nosem i wracam do swojej wcześniejszej pozycji. Chłopak podchodzi do biurka i
wystawia w stronę dyrektora rękę.
- Dzień dobry panu. Miło mi pana w końcu poznać – mężczyzna
odwzajemnia jego uścisk.
- Mi ciebie również Andy. Naprawdę cieszę się, że zgodziłeś
się na naszą współpracę.
- To raczej ja powinienem podziękować za taką propozycję –
przyglądam się całej tej sytuacji. Dyrektor wygląda na zadowolonego, że taka
zła, nastoletnia gwiazda cieszy się, że będzie mogła pracować z jego firmą. Nie
widzi najważniejszego. To wszystko jest grą. Andy Brown właśnie gra i jak widać
wychodzi mu to bardzo dobrze.
Chłopak spogląda na mnie kątem oka, kiedy zmieniam swoją
pozycję na krześle. Sprawia wrażenie jakby dopiero teraz mnie zauważył. Może
rzeczywiście dopiero mnie zauważył. W sumie nie zdziwiłabym się.
- Ach, właśnie! – dyrektor klaszcze w dłonie. Skupiam na nim
swoją uwagę, Andy również. – To jest właśnie ta dziewczyna, która wygrała nasz
konkurs – mówi i pokazuje na mnie ręką. Czuję się niezręcznie kiedy oboje na
mnie patrzą. Podnoszę się z krzesła. – To właśnie ona będzie robiła ci zdjęcia
na okładkę, naszego nowego magazynu – chłopak nic nie odpowiada tylko mi się
przygląda.
- Miło mi cię poznać – mówię to i zaciskam pięści. Takie
cholerne kłamstwo. – Taissa Smith, mam nadzieje że będzie nam się miło
pracowało – mówię i wystawiam swoją dłoń. Nie chcę wyjść na nie uprzejmą.
Chłopak na dźwięk mojego imienia sprawia wrażenie jakbym go uderzyła. Szybko
się jednak ogarnia i odwzajemnia mój uścisk dłoni.
- Andy Brown. Uwierz że ja również mam taką nadzieję – kiedy
to mówi przybliża się do mnie nieznacznie, a na jego twarzy pojawił się
uśmieszek. Skurwiel. Stoimy tak jeszcze przez moment i się
przyglądamy, sobie. Zabieram swoją dłoń z uścisku chłopaka, kiedy zdaje sobie
sprawę, że dalej mnie trzyma.
&
- Miło mi cię poznać – mówi dziewczyna i wyciąga w moim
kierunku swoją dłoń. W dalszym ciągu się uśmiecham. Nie powiem, dziewczyna jest
ładna i mam wrażenie, że gdzieś ją już widziałem. – Taissa Smith, mam nadzieje
że będzie nam się miło pracowało – znowu to. Znowu to imię. Dlaczego mam wrażenie, że kiedyś bardzo
często mówiłem to imię? Myślenie o tym sprawia, że zaczyna boleć mnie
głowa. Odganiam od siebie wszystkie myśli i odwzajemniam uśmiech dziewczyny.
Taissy, jak już się dowiedziałem.
- Andy Brown. Uwierz że ja również mam taką nadzieje – mówię
dokładnie to co mam na myśli. Naprawdę chcę żeby dobrze nam się pracowało. W
mojej głowie pojawia się wizja, jak nasza współpraca wyglądałaby idealnie. Ona
robi zdjęcia, dobre zdjęcia, żeby nie trzeba było robić powtórek. Nie
wpierdalamy się do swojego życia prywatnego, a później, po pracy udajemy że się
nie znamy. Plan idealny. Oczywiście nie mogę zapomnieć, że w międzyczasie muszę
jej trochę podokuczać. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie robił. Uśmiecham się i
puszczam jej dłoń. Ups, chyba troszkę za długo ją trzymałem.
&
- Tak mamo. Za jakieś
pół godziny powinnam być w domu, autobus mam za chwilkę, więc. Mam coś kupić
jak będę wracać? Ah, no dobrze. Tak mamo, obiecuję, że o wszystkim ci opowiem
jak wrócę do domu. Dobrze. Pa.
Rozłączam się i chowam telefon do torby. Wyciągam swój
grafik, który dostałam od dyrektora i go przeglądam. Na całe szczęście,
mężczyzna był wyrozumiały i skonstruował go tak, aby w żaden sposób nie
kolidował z moim planem zajęć szkolnych. Zaczynam od poniedziałku, czyli mam
jeszcze cały jutrzejszy dzień, aby na to wszystko przygotować się psychicznie.
To będzie bardzko ciężka praca. Wzdycham.
- Co tak wzdychasz? – odwracam się przestraszona. Andy stoi
nonszalancko, opierając się plecami o przystanek, jego ręce schowane są w
kieszeniach kurtki skurzanej. Przeklinam pod nosem. Jeszcze tego mi brakowało.
- Widocznie mam powód – wychylam się delikatnie i sprawdzam
czy mój autobus już jedzie. Czuję jego wzrok na sobie.
- Może chcesz się nim podzielić? Wiesz, umiem słuchać –
szepta mi do ucha. Nawet nie wiem kiedy do mnie podszedł! Zrobił to tak cicho,
jakby był duchem. Odskakuje wystraszona.
- Nie, dzięki – mówię, kiedy znajduje się już w
wystarczającej odległości, abym mogła poczuć się bezpiecznie.
- Ale jesteś pewna? – zaczyna podchodzić w moim kierunku.
- Po prostu się odczep! – podnoszę głos. Chłopak się
zatrzymuje i uśmiecha. Ugh! Nienawidzę tego, przez ten uśmiech, mam wrażenie,
że chcę pokazać jaki to on nie jest najlepszy.
- Okej, jak chcesz – mówi i odwraca się do mnie
plecami. – Ale wiesz, ja dalej czekam na
to, aż odkupisz mi tą bluzę, którą poplamiłaś mi kawą. To na razie Taiss! –
macha ręką i odchodzi. Cholera! On mnie pamięta!
&
- Czemu się tak uśmiechasz? – Zack wchodzi do salonu i siada
koło mnie na kanapie. Spoglądam na niego z nad telefonu. Nic nie odpowiadam,
natomiast chłopak mi się przygląda i zaczyna kręcić głową. – O nie, nie! Ja
znam ten uśmiech! Co żeś zrobił? – ożywia się.
- Dlaczego zawsze sądzisz, że muszę coś zrobić? – spogląda
na mnie znaczącym spojrzeniem i się poddaje. No dobra, ja zawsze coś robię.
- Mów. Będę musiał się znowu za ciebie wstydzić? – wiem, że
wspomina mi tutaj o tej awanturzę, którą wywołałem w restauracji. Ale hej, to
nie moja wina, że ten kelner zaczął mnie wyzywać, widać pałał do mnie
nienawiścią. Okej, mogę znieść to, że ktoś mnie nie lubi, w końcu nie każdy
musi, ale nie dam się wyzywać.
- Znowu spotkałem tą dziewczynę – zablokowuje telefon i
odkładam go obok siebie. Zack na słowo „dziewczyna” skupia się bardziej.
- Jaką dziewczynę? – pyta.
- Tą, która wylała na mnie kawę – tłumaczę spokojnie.
- Ta zadziorna? – na twarzy Zacka pojawia się uśmiech, ja
tylko kiwam głową. – Stary to musi być przeznaczenie! Jeżeli spotkasz ją
jeszcze raz, to znaczy że coś może być na rzeczy.
- Oczywiście że spotkam ją jeszcze raz, przecież od
poniedziałku razem będziemy pracować.
- Okej, a więc jeżeli jeszcze przed poniedziałkiem ją
spotkasz, będzie to oznaczać, że…
- Że coś jest na rzeczy – kończę za niego.
- Dokładnie!
- Pierdolenie – mówię cicho pod nosem.
&
- Wróciłam! – krzyczę zaraz po wejściu do domu. Mama wychyla
się zza ściany i uśmiecha do mnie.
- Jak dobrze że już jesteś! Chodź szybko do salonu i
opowiesz nam jak było! – Nam? Może
chodziło jej o Kevina, chociaż wątpię. Kevina nie interesują takie rzeczy, bo
jest jeszcze za młody. Wchodzę do salonu i widzę moją mamę i Lilly, które
siedzą na kanapie. Lilly macha do mnie ręką. Pogania mnie, abym szybciej do
nich podeszła.
- Opowiadaj jak było!
- O czym najpierw mam wam opowiedzieć? – siadam na fotelu.
Dobrze wiem, że chcą wiedzieć o randce i o spotkaniu. Moja mama, prawdopodobnie
bardziej chcę wiedzieć jak poszła randka i Lilly też, ale gdy powiem jej kto
będzie moim modelem szybko zmieni zdanie.
- O randce! – mówią jednocześnie.
- Okej – zastanawiam się co mam im powiedzieć. – Było miło.
- Miło? – pyta Lilly.
- Tak, miło.
- Tylko tyle nam powiesz? A gdzie cię zabrał, co robiliście.
Taissa, no! Daj mi się nacieszyć twoim szczęściem – mama się buntuje że nie
dostarczyłam jej wystarczająco dużo informacji.
- Zabrał mnie do zoo i w sumie tam cały poranek spędziliśmy.
Dobrze się bawiliśmy, a potem odwiózł mnie na spotkanie. Pytał czy ma na mnie
poczekać, jednak nie zgodziłam się, ponieważ nie wiedziałam ile będzie to
wszystko trwało – mam nadzieje, że zaspokoiłam już ich ciekawość.
- Mogłaś powiedzieć mu, żeby na ciebie poczekał – mówi w
zamyśleniu Lilly.
- Po co?
- No wiesz, to by było słodkie gdyby jednak na ciebie
poczekał – patrzę na Lilly swoim znaczącym spojrzeniem, że nie ma racji. – No okej,
okej. Tak tylko mówiłam.
- A całowaliście się? – mama wyskakuje z pytaniem. Czuje się
troszkę niekomfortowo gdy moja własna rodzicielka pytana mnie o takie coś.
Kręcę przecząco głową.
- Nie.
- No czemu? – Lilly jęczy.
- Po prostu jakoś tak wyszło – Lilly robi naburmuszoną minę
i odwraca się do mojej mamy.
- To nawet nie ma o co ją pytać – mówi cicho.
- Dobra to opowiedz nam jak poszło spotkanie – moja mama
zmienia temat gdy zauważa że chciałam już coś powiedzieć Lilly, po prostu wie,
że zaczęła by się prawdopodobnie awantura.
- No to dostałam grafik, który świetnie pasuje do moich
zajęć. Ludzie pracujący tam wydali się mi mili. Zaczynam od poniedziałku. Ah,
tak, no i poznałam osobę z którą będę pracować, osobę która będzie moim modelem
– ostatnie zdanie mówię z niechęcią w głosie.
- Z kim będziesz pracowała? – Lilly od razu pyta. Spoglądam
to na mamę to na Lilly, obie się uśmiechają.
- Z niejakim panem Andy Brownem – mówię. Jedna rzecz mnie
dziwi. Na twarzy mojej przyjaciółki pojawia się uśmiech, a na twarzy mojej
rodzicielki znika. O co chodzi?
Świetny rozdział ;-) no ciekawe co się kryje pod tym cwaniackim uśmiechem przyjaciółki
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-*
Cieszę się, że się podobał! Hah, sama chciałabym wiedzieć ;d
UsuńPozdrawiam! ;*
Genialny rozdział. Już się nie mogę doczekać następnego
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba! ;3
UsuńŚwietny blog! Czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba! ;3
UsuńRozdział 9 pojawi się już niedługo!