piątek, 8 kwietnia 2016

9 - "Ile to już minęło odkąd ostatni raz rozmawialiśmy?"

Miłość, marzenia, uczucia i myśli, jeszcze raz uwierz w siebie i uwolnij ten instynkt.
By żyć, by być i istnieć dla szczęścia, teraz Ty i my czyli ludzie po przejściach ~O.S.T.R



W całym domu rozlega się pisk. Zasłaniam sobie uszy, aby chociaż w minimalny sposób uchronić się od ogłuchnięcia. Lilly podbiega do mnie i łapie mnie za ramię.
- Powiedz mi prawdę, naprawdę z nim będziesz pracować? – ciągnie mnie za rękę, to boli.
- Tak Lilly, będę z nim pracować, przez najbliższy miesiąc – wyswobadzam się z jej uścisku. Spoglądam kątem oka na mamę, ciągle siedzi w tej samej pozycji, ale jej mina jest nietęga. Wygląda jakby się nad czymś bardzo mocno zastanawiała.
- Mamo? Wszystko dobrze? – pytam i wstaje z łóżka. Mama wyrywa się z tego dziwnego stanu i spogląda na mnie, na jej twarzy od razu pojawia się uśmiech. Sztuczny uśmiech.
- Tak, jasne. Dlaczego miałoby nie być? – wstaje z kanapy i kieruje się do wyjścia. – Porozmawiajcie sobie jeszcze, a ja pójdę z Kevinem na zakupy – cały czas uśmiecha się do nas, jednak to nie jest prawdziwy uśmiech. Nie rozumiem o co może chodzić, przecież jeszcze przed chwilą  było wszystko w porządku.
- Powiedz mi jaki on jest? – odwracam się do Lilly, która teraz siedzi na kanapie i z tego co widzę uspokoiła się już.
- Nie wiem Lilly, nie znam go za dobrze. Zresztą, ty moje zdanie o nim znasz, więc możesz być pewna że się ono nic nie zmieniło – dziewczyna wzdycha.
- Taiss, ale tak właściwie to dlaczego ty go nie lubisz? 
- Lilly, proszę. Nie zaczynajmy tego tematu znowu. A teraz chodź do mojego pokoju, chcę się przebrać.
Kiedy wchodzimy  z Lilly po schodach, moja rodzicielka wraz z Kevinem wychodzą z domu na zakupy. Naprawdę zachowanie mojej matki mnie  zastanawia. Nie wiem co się stało. Może ma jakieś problemy, o których nie chce mi powiedzieć?



&





Kobieta w średnim wieku szła chodnikiem trzymając za rękę swojego syna. Kiedy przechodzili obok placu zabaw, mały pociągnął mamę za spodnie, aby ta na niego spojrzała.
- Tak kochanie? – spytała od razu, kiedy spojrzała na Kevina.
- Mamo, chce iść na plac zabaw – powiedział i pokazał palcem w miejsce do którego chciałby iść. Kobieta powiodła wzrokiem za palcem syna.  – Proszę – powiedział i zrobił minę szczeniaczka, która wychodziła mu bardzo dobrze. Kobieta uśmiechnęła się do chłopczyka i kiwnęła tylko twierdząco głową.
- Dobrze, chodźmy na plac zabaw, ale zaraz po tym pójdziemy do sklepu, dobrze? – chłopczyk nic nie odpowiedział tylko pokiwał na zgodę głową. Jego oczy się rozjaśniły, kiedy usłyszał, że mama się zgodziła.
Kobieta usiadła sobie na ławeczce i spoglądała na szczęśliwego syna, który razem z innymi dziećmi bawił się na placu zabaw. Nie mogła jednak doszczętnie skupić się na synu, ponieważ ciągle myślała o tym co dzisiaj usłyszała od swojej córki.  Miała złe przeczucia, czyżby złe rzeczy z przeszłości chciały znowu o sobie dać przypomnieć?
Kobieta nie mogąc już wytrzymać tej niepewności, wyciąga z kieszeni telefon. Szuka przez chwilę jednego kontaktu, który ciągle powinna mieć zapisany. Jest, Daniel Brown. Zastanawia się jeszcze przez chwilę czy nacisnąć zieloną słuchawkę. Podnosi wzrok na swojego syna i patrzy na niego przez chwilę. Podjęła decyzję. Naciska zieloną słuchawkę i czeka aż osoba po przeciwnej stronie się odezwie. Prawie rezygnuje, jednak w ostatniej chwili słyszy głos którego tak bardzo nie chciała już nigdy usłyszeć.
- Halo? – mówi mężczyzna. W jego głosie słychać zdziwienie. Nie spodziewał się że Megan zadzwoni do niego kiedykolwiek. Jednak, domyślał się dlaczego dzwoni.
- Czy możesz mi powiedzieć, co twój syn robi w tym mieście? – kobieta czuje się niekomfortowo rozmawiając z Danielem. Miała nadzieje nigdy więcej go już nie usłyszeć, ani nie spotkać.
- Dzień dobry Megan. Ciebie również miło słyszeć. Ile to już minęło odkąd ostatni raz rozmawialiśmy? Jedenaście lat?
- Dwanaście – kobieta syczy do telefonu. – Zresztą, przestań pierdolić o takim gównie i odpowiedz na moje pytanie.
- Megan, spokojnie – w słuchawce słychać śmiech mężczyzny. Bawi go zdenerwowanie kobiety.  – Mój syn jest tam, ponieważ się tam przeprowadzamy. Wracamy do naszego rodzinnego miasta. Naprawdę o tym nie słyszałaś? Przecież było o tym głośno, nawet pojawił się o tym artykuł – twarz kobiety staje się biała jak u trupa. Jej, i zresztą nie tylko jej, koszmar wraca do tego miasta.
- Mieliśmy inną umowę.
- Megan, jaką umowę? Z tego co pamiętam niczego z tobą nie podpisywałem. Pamiętam natomiast, że dałem ci dość dużą sumkę pieniędzy. Mam również nadzieje, że dobrze ją wykorzystałaś – mężczyznę bawi cała ta rozmowa.  – Przepraszam cię bardzo, ale muszę już kończyć, jednak mam nadzieję, że się spotkamy jak już będę w mieście. Mam nadzieje, że przyjdziesz z córeczką – kobieta słyszy jeszcze śmiech mężczyzny, zanim ten się rozłącza. Megan siedzi jeszcze przez kilka chwil z telefonem przy uchu i nie wie co ma robić.



&



- Możesz mi coś więcej powiedzieć? Chociaż w co był ubrany? – Lilly cały czas męczy mnie o Andym.
- Przestań ciągle o niego pytać  - mówię już zmęczonym głosem.
- No ale to Andy! Jakbyś była na moim miejscu i chodziłoby tu o twojego idola to byś zachowywała się tak samo – robi naburmuszoną minę. Przewracam oczami i dziękuje bogu, kiedy po pokoju rozchodzi się dźwięk komórki Lilly. Dziewczyna bierze telefon i wychodzi z pokoju, aby porozmawiać.

Leżę przez jakieś dwadzieścia minut na łóżku i patrzę w sufit. Nie myślę o niczym konkretnym, właściwie nie myślę o niczym, straciłam nawet rachubę czasu. Jednak kiedy budzę się z tego dziwnego stanu i spoglądam na zegarek, zaczynam martwić się o Lilly, która jeszcze nie wróciła do pokoju. Wstaje z łóżka z zamiarem pójścia i poszukania dziewczyny, kiedy drzwi otwierają się z impetem i do pokoju wbiega Lilly. Spoglądam na nią zaskoczona.
- Ktoś cię gonił? – dziewczyna rzuca swój telefon na moje łóżko i podchodzi do mnie.
- Idziemy na imprezę.
- Nigdzie nie idę – mówię od razu i wracam na swoje łóżko. Kładę się na nim i patrzę w sufit.
- Tak idziesz – mówi głosem nie znoszącym sprzeciwu. Wzdycham.
- Nie idę, zresztą po co mam iść na tą imprezę?
- A po co się chodzi na imprezy? – Lilly odpowiada mi pytaniem na moje pytanie. Podnoszę się na łokciach i patrzę na nią.
- Mam ci zacząć wymieniać? – dziewczyna kiwa głową. – Żeby się upić, naćpać, przespać się z kimś nieznajomym – wymieniam na palcach. Lilly zaczyna machać rękoma.
- Dobra, dobra, ty się nie upijesz, nie naćpasz ani z nikim nie prześpisz. Po prostu będziesz się dobrze bawić. Zresztą, moje źródła mi powiedziały, że Brad też będzie na tej imprezie – przewracam oczami na to co słyszę.
- Lilly, twoje źródła nigdy nie były wiarygodne – dziewczyna patrzy na mnie groźnym wzrokiem, zakłada ręce na biodra.
- Dobra, może i nie były, ale ty na tą imprezę idziesz i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu! Widzimy się wieczorem. Przyjedziemy po ciebie z Lukem, a ty się masz ładnie ubrać! – podchodzi do łóżka i zabiera swój telefon. – Ubierz się ładnie albo zginiesz – patrzy na mnie wzrokiem mordercy i wychodzi z pokoju. O, tak! Jak ja lubię, jak ona tak na mnie patrzy!



&



- A tak właściwie, to, gdzie jesteśmy? – spoglądam na Zacka, kiedy ten parkuje samochód. Odwraca głowę w moim kierunku i wyszczerza się.
- Nie mam zielonego pojęcia – mówi i spogląda na dom przed sobą.
- Jak to nie wiesz?
- Wyobraź sobie, że byłem dzisiaj w sklepie po piwo jak ty byłeś tam gdzie byłeś – jak zwykle nie pamięta najprostszych rzeczy -  i wtedy podeszła do mnie jakaś dziewczyna i dała mi ulotkę, że właśnie pod tym adresem będzie jakaś impreza. Patrząc na to ile jest tutaj samochodów, to dobrze trafiliśmy.
- Więc przyjechaliśmy do kogoś na domówkę, mimo, że tego kogoś nie znamy, tak? – zaczynam wszystko kalkulować w swojej głowie.
- Dokładnie tak! A teraz chodź! Już dawno nie byłem na żadnej imprezie! – podekscytowany  Zack wychodzi z samochodu. Wlekę się za nim.  Nie żebym miał coś przeciwko imprezie, ale jakoś dziwnie jest iść do kogoś na domówkę kogo się nie zna. Zresztą co ja się przejmuje? Jestem Andy Brown! To mnie ludzie mają znać, a nie ja ich! I właśnie z tą myślą idę za Zackiem do środka.


&



Chodź na imprezę. Mówili. Będzie fajnie. Mówili. Ściskam w dłoni plastikowy kubeczek w którym znajduje się jakiś alkohol. Chcę już do domu. Lilly powiedziała mi, że się dzisiaj na tej imprezie nie upije, a jak na razie jestem na najlepszej drodze, aby właśnie to zrobić.
Przeciskam się w stronę tarasu. Chcę stąd wyjść, jak najszybciej. Śmierdzi tu potem, alkoholem i mieszanką perfum. Właśnie tego nienawidzę na tych wszystkich imprezach.
Przeciskam się koło jakiejś  pary która nie może się od siebie odessać. Przewracam na to oczami. Chłopak, który wręcz w ssał się w wargi dziewczyny robi krok do tyłu i wpada na mnie, a jako, że jestem, chyba, najbardziej pechową dziewczyną na świecie, chwieje się w bok i wpadam na kogoś. Cała zawartość mojego plastikowego kubeczka wylewa się na tą osobę. Kurwa mać!

- To już drugi raz jak na mnie wpadasz. Tym razem się nie wywiniesz. – Ja pierdole, tylko nie to. 


________________________________________


Za każdym razem zapominam napisać, że chciałabym Wam podziękować za ponad tysiąc wejść na bloga. 

JESTEŚCIE WSPANIALI, DZIĘKUJE! 

6 komentarzy:

  1. Nareszcie rozdział :D Ale watro było czekać jest genialny ;) I dlaczego musiałaś skończyć w takim momencie ?!? Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, cieszę się, że Ci się podobał! No wiesz, muszę trzymać Was w napięciu ;P

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Nareszcie :D Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tu jesteś, czytasz i komentujesz. ;3 Mam nadzieje, że kolejne rozdziały Cię nie zawiodą! ^,^

      Usuń
  3. W końcu nowy rozdział :3 Genialny jak zawsze ;)Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje, oraz cieszę się, że Ci się podoba! ^,^

      Usuń