niedziela, 18 września 2016

13 - "Oczywiście że tak!"

Największe rewolucje odbywają się w ciszy i w cieniu.~ Richelle Mead



W dalszym ciągu nie jestem w stanie przypomnieć sobie, jakim sposobem się tutaj znalazłem. A mówiąc tutaj, mam na myśli, stanie przed swoim domem razem z Zackiem i wołanie Taissy. Zdecydowanie, nie umiem postawić na swoim, chociaż według Zacka jest całkowicie inaczej.
- Taissa! – Zack woła za nią jeszcze raz, dziewczyna odwraca się do nas i widać że jest zdziwiona naszą obecnością, cóż, ja również. Taissa zatrzymała się i czeka aż do niej podejdziemy. Wygodna.




&





Odwracam się, kiedy słyszę jak ktoś mnie woła. Nie powiem, ale nie spodziewałam się takiego widoku. Zack i Andy, tylko że ten drugi wygląda raczej jakby szedł na skazanie. Uśmiecham się delikatnie. Dobrze ci tak, głąbie.
Pierwszy podchodzi do mnie Zack, może to dziwne i nie znam go za długo, właściwie w ogóle go nie znam, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że go polubiłam.
- Dobrze, że cię złapaliśmy. Odprowadzimy cię do domu – Zack uśmiecha się od ucha do ucha. Odwzajemniam jego uśmiech.
- Dziękuję. – Nie mam zamiaru się z nimi spierać. Zresztą, jest ciemno, późno, a ja nienawidzę chodzić sama w nocy. Od małego boje się ciemności. A co dopiero iście samej, kiedy jedyne co dookoła widzisz to czerń. Może to dziwne, a może wręcz banalne i być może jestem jak wszystkie inne dziewczyny. Ale w końcu nigdy nie twierdziłam, że jest inaczej, prawda?
- Więc, Taissa, w której jesteś klasie?
- Kończę pierwszą – chłopak wydaje się ucieszony tym faktem.
- Łał, czyli najlepsze lata jeszcze przed tobą.
- Najlepsze lata? – nie bardzo rozumiem co ma na myśli.
- Dla Zacka czas liceum był najlepszym okresem w jego życiu i ciągle ubolewa, że jest już w trzeciej klasie – kiwam głową na znak zrozumienia. W sumie, to wiele razy spotkałam się ze stwierdzeniem, że czas liceum to najlepsze co może się w życiu przydarzyć, ale jakoś nigdy nie mogłam i w sumie dalej nie mogę w to uwierzyć.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego uważasz, że czas liceum jest najlepszy – swoje słowa kieruję do Zacka. Chłopak wydaje się zdziwiony tym co powiedziałam. 
- Jak nie rozumiesz? Przecież to jest właśnie ten czas, kiedy zaczynasz chodzić na imprezy, pierwszy alkohol, miłość, poznajesz nowych ludzi, znajdujesz się w nowych sytuacjach. Przecież to świetne! – kręcę głową na to co powiedział. Niestety, ja widzę to trochę inaczej.
- Według mnie, to nie są wcale jakieś pozytywy. W liceum musisz już podjąć decyzję, co chcesz robić w przyszłości, spotykasz się z wieloma sytuacjami, które mogą nas przytłoczyć, wiele nowych, trudniejszych egzaminów a co się z tym wiąże, bardziej podatni jesteśmy na stres…-Andy mi przerywa.
- Jeżeli tak będziesz patrzyła na wszystko co cię otacza, to żaden okres w twoim życiu nie będzie wspaniały – spoglądam na niego kątem oka. Kiedy to mówił na twarzy miał wypisaną powagę. To dość niecodzienny widok. Zresztą, co ja tam mogę wiedzieć, nie znam go aż na tyle, żeby się wypowiadać, ale wyglądał troszkę strasznie.
Do końca naszej „podróży” pod mój dom, Andy nie odezwał się już ani słowem. Czy jakoś nad tym ubolewam? Nie specjalnie.
Przytulam Zacka na pożegnanie. Chyba już to mówiłam, ale polubiłam go. A przez całą drogę do mojego domu, gdy rozmawialiśmy tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że jest naprawdę świetnym chłopkiem.
- Mnie nie przytulisz? – słyszę za sobą. Odwracam się do Andyego i patrzę na niego przez chwilę. Taissa, nie bądź nie miła. Skoro przytuliłaś Zacka, to jego też wypada mimo, że go nie lubisz. Nie bierz z niego przykładu i nie zachowuj się jak on!
Wzdycham i podchodzę do niego niepewnie. Zarzucam mu swoje dłonie na szyje i przytulam. Jego dłonie oplatają mnie w biodrach i przysuwa mnie bardziej do siebie, przy okazji delikatnie podnosząc do góry, co powoduje że stoję na palcach. Andy przysuwa się do mnie bardziej i szepcze mi do ucha.
- Następnym razem, jak będę bez koszulki to zrób zdjęcie, na dłużej ci starczy niż samo patrzenie – czuje jak jego oddech owiewa mi ucho. Przypominam sobie o tym zdarzeniu, o którym mówi i automatycznie na moje policzki wstępuje delikatny rumieniec. Odsuwam się od niego, co jest utrudnione, bo trzyma mnie mocno.  Odpycham go delikatnie od siebie. Nie patrzę nawet na jego twarz. To, co powiedział, wywołało u mnie jakiś lekki dyskomfort.
- Dzięki jeszcze raz, że mnie odprowadziliście – spoglądam na Zacka i uśmiecham się delikatnie. – To cześć – mówię i podążam szybko w stronę domu. Nigdy nie umiałam i nawet nie wiedziałam, jak się żegnać z nowo poznanymi ludźmi, zawszę sprawiało mi to dyskomfort.


~*~


Poniedziałek nadchodzi bardzo szybko, szybciej nawet, niż się spodziewałam.  Jestem właśnie przed ostatnią lekcją i za bardzo nie wiem co ze sobą zrobić. W szkole wystąpiła jakaś awaria, przez co mamy dłuższą przerwę, ale szczerze? Wolałabym, żeby już była lekcja i nowe informacje, które dowiedziałabym się podczas tej lekcji zajęły moje myśli.
- Taissaaa! – odwracam się do tyłu i spoglądam na zbliżającego się w moim kierunku, uśmiechniętego Brada. Odwzajemniam jego uśmiech. Wstaje z ławeczki, na której siedziałam, kiedy jest już blisko mnie.
- Hej, Brad – przytulam go na przywitanie.
- Wszystko w porządku? – Wiem, że pyta o ten moment, kiedy Andy zabrał mnie z tego pokoju. Jakoś tak wyszło, że na następny dzień nic do Brada nie napisałam. Dlaczego? Sama nie wiem. Wtedy nawet nie miałam siły ani ochoty. Zresztą, każdy z nas czasami ma taki dzień w którym nic mu się nie chcę i z nikim przez ten jeden dzień nie ma ochoty utrzymywać kontaktu. Mój, taki dzień, był właśnie wczoraj.
- Przepraszam cię Brad, że nie odezwałam się do ciebie wczoraj, ale po prostu tak jakoś wyszło. – Chłopak uśmiecha się do mnie uspokajająco.
- Hej! Spokojnie, nie mam do ciebie żalu, jednak nie powiem, ale martwiłem się o ciebie trochę – mówiąc to, chłopak przytula mnie mocno do siebie. Tak mocno, że moja twarz wciśnięta jest w jego klatkę piersiową, co powoduję, że ledwo mogę oddychać. Klepie go po ramieniu. Chłopak odsuwa się ode mnie zaskoczony.
- Błagam, Brad, następnym razem jak chcesz mnie przytulić używaj mniej siły – sapię, kiedy w końcu udaje mi się wziąć głębszy oddech. Chłopak uśmiecha się do mnie słodko.
- Oj, przepraszam, nie chciałem zrobić ci krzywdy – mówiąc to łapie mnie za rękę i macha naszymi splecionymi dłońmi. Uśmiecham się na ten gest. – A tak w ogóle, to przyszedłem ci powiedzieć, że odwołano nam ostatnie lekcje.
- Co? Jednak nie będzie lekcji? – Chłopak kiwa przecząco głową, cały czas na jego twarzy widnieje ten słodki uśmiech.
- To co? Idziemy na lody? – pyta Brad. Jego brwi są uniesione do góry i czeka na moją odpowiedź.
- Chciałabym Brad, ale – chłopak od razu smutnieje, kiedy słyszy moje słowa – muszę iść dzisiaj do agencji, wiesz to mój pierwszy dzień i nie chcę się spóźnić. – Chłopak kiwa głową na znak zrozumienia.
- A pozwolisz mi się chociaż odwieźć tam? – pyta z nadzieją w głosie. Od razu kiwam głową na znak zgody.
- Oczywiście że tak! – mówię szczęśliwa, naprawdę się cieszę, że mi to zaproponował.





&





- Dzwonić po lekarza? – pyta Zack, kiedy wchodzi do salony w którym aktualnie przebywam. Spoglądam na niego zaskoczony.
- Po co?
- Cały dzień chodzisz szczęśliwy, oczywiście, szczęśliwy na swój sposób i to troszkę przerażająco.
- Nie zachowuje się tak! Wcale!
- Nie no oczywiście, że nie – Zack mówi  z sarkazmem. – To ktoś inny cały dzień emanuje przyjaźnią do wszystkiego i wszystkich – chłopak śmieje się cicho pod nosem.
- Ale o co ci teraz chodzi? Z czego się śmiejesz?
- Bo przypomniałem sobie, jak zmywałeś dzisiaj naczynie, podśpiewując sobie jakąś piosenkę i tańcząc do tego – chłopak wybucha śmiechem.
- Masz pięć sekund na ucieczkę – syczę. Chłopak spogląda na mnie zaskoczony, jednak nie rusza się z miejsca. – Czekaj, bo jednak zmieniłem zdanie. Nie masz żadnego czasu. – Kończąc to mówić rzucam w chłopaka poduszką, która ląduje na jego twarzy. Teraz to ja się śmieje. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.





&





- Brad! No chodź już! Nie chcę się spóźnić! – ciągnę chłopaka za rękaw jego bluzy.
- No przecież idę – Brad śmieje się – spokojnie, zdążysz.
- Kiedy już tam dojedziemy i będziemy przed czasem, wtedy ci uwierzę – wytykam do niego język w tym samym czasie wychodzimy z budynku szkolnego.
- Mam rozumieć, że nie wierzysz we mnie? – Chłopak poważnieje i łapie się za serce jakby to co powiedziałam wywołało ból w jego sercu.
- Hm, kto wie? – mówię zdawkowo i uśmiecham się do niego. Chłopak odwzajemnia mój uśmiech i nachyla się w moim kierunku.
- Ale z ciebie zołza – mówi to i ma zamiar mnie pocałować, ale. No właśnie, ale…
- Taissa! – słyszę jak ktoś mnie woła, odwracam się w celu znalezienia tego „kogoś”, Brad wraca do pozycji prostej zdecydowanie zawiedziony, widzę jak z auta wysiada nie kto inny jak Andy. Opiera się nonszalancko o swój samochód i patrzy na mnie.

- Taissa! – woła jeszcze raz. 








4 komentarze:

  1. Genialne! Mimo, że bardzo podoba mi się postać Brada, to i tak chcę żeby Taissa była z Andym. Nie wiem czemu, ale pasują do siebie ;D
    Ten tekst o zrobieniu zdjęcia, haha powala wszystko ;)
    Pozdrawiam cieplutko, Kasia
    escape-in-your-arms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się podoba!
      Pozdrawiam! ^,^

      Usuń
  2. Już praktycznie 2 miesiące czekam na nowy rozdział,Proszę napisz coś w końcu i skończ moje męczarnie :D
    Zapraszam także do mnie ^.^
    http://believeinyourselfbelieveinus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, przepraszam bardzo! Naprawdę przepraszam, że musisz czekać tak długo. Co prawda rozdział mam już prawie napisany i została mi tylko końcówka, niestety nie mam czasu go skończyć. -,- Ale obiecuje, że postaram się zrobić to jak najszybciej!
      Dziękuje za to, że tu jesteś i czekasz.
      Obiecuje, że jeżeli znajdę chwilkę to zajrzę. ;)
      Pozdrawiam. ^,^

      Usuń