Nie walcz z idiotami, mają przewagę liczebną ~ Paulo Cohelo
Chłopak wprowadza mnie do swojego pokoju, przynajmniej takie
mam wrażenie, że to jego pokój. Rozglądam się po nim. Szczerze? Sądziłam, że
będzie jakoś bardziej „atrakcyjny”, a tak naprawdę on nie wyróżnia się niczym.
Wzdycham i siadam na krześle. Jestem trochę zawiedziona. Skoro już tu jestem,
to liczyłam, że może uda mi się znaleźć coś kompromitującego na niego, no ale
niestety…
- Wygodnie ci? – po pokoju rozchodzi się głos Andyego.
- Nie za bardzo, mógłbyś zmienić na bardziej wygodne to
krzesło – klepie po oparciach mojego siedliska.
- Cieszę się, że jednak nie jest ci wygodnie – co? Jak on… Chcę rzucić chłopakowi swoje
oburzone spojrzenie, jednak nie jestem w stanie, gdyż na mojej twarzy ląduje
jego koszulka. Spoglądam zdezorientowana na przedmiot, który mnie „zaatakował”
oraz na osobę która się do tego przyczyniła. Tak trochę, nie mogę chyba
oddychać. On stoi tu, przede mną bez koszulki i nie powiem, ale brzuch ma
ładnie zrobiony. Przygryzam delikatnie wargę i cichutko wzdycham. Chuj z niego. – A teraz możesz wziąć tą
koszulkę i iść do łazienki i ją wyczyścić – chłopak puszcza do mnie oczko.
Przewracam na niego oczami i do niego podchodzę. Stoję naprzeciwko niego,
bardzo blisko.
- Z wielką chęcią – odpowiadam, przez mój ton głosu da się
wyczuć jad. – Tylko z łaski swojej, pokaż mi, gdzie masz łazienkę – na twarzy
Andyego pojawia się ledwo widoczny uśmieszek.
- Drzwi naprzeciwko – wskazuje palcem, a ja podążam za nim
wzrokiem. Wow, ma łazienkę w pokoju. No ale, mogłam się tego spodziewać po nim.
-Dzięki – rzucam i kieruje się w stronę drzwi, które przed
chwilą mi pokazał. Słyszę, jak chłopak idzie za mną. Naprawdę, sądziłam, że
chociaż tutaj będę miała chwilę spokoju. Wchodzę do pomieszczenia, które
okazuje, się że jest prawie takiej samej wielkości jak pokój z którego tutaj
przyszłam. A wspomniane wcześniej pomieszczenie jest naprawdę duże, o ile słowo
duże jest odpowiednie na opisanie go.
- Gdzie masz jakieś środki czyszczące? – pytam będąc dalej w
szoku. Chłopak wskazuje na szafkę, która jest naprawdę wysoko. A jak już
wiadomo, ja do osób najwyższych, niestety, nie należę. Wzdycham. Dzisiaj, chyba
wszystko jest na przekór mnie. Staje na palcach i podpieram się szafki, która
stoi na ziemi, jednak moje próby dalej nie są wystarczające. Kiedy już prawie
się poddałam i miałam poprosić tego dupka o pomoc, czuje jak jakieś ręce
oplatają mnie w pasie i sięgają po przedmioty które potrzebuje. Kiedy poczułam
jak czyjeś dłonie mnie oplatają w jednej chwili stałam się jak sparaliżowana, a
za chwilę byłam zła na Andyego. No bo przecież kto inny mógłby to być? Moje
zdziwienie było ogromne, kiedy się odwróciłam i zauważyłam, że za mną nie stoi
Andy, tylko jakiś obcy mi chłopak. W jednej chwili ogarnęła mnie panika. Kto to do kurwy nędzy jest?! Wyrwałam
się z jego uścisku i uciekłam w drugi kąt pomieszczenia.
- Hej, spokojnie! – miły
ma głos. – Nie zrobię ci krzywdy! Nawet nie miałem tego w planie, po prostu
chciałem ci pomóc – chłopak przeczesuje swoje włosy i rozgląda się po
łazience.
- Kim jesteś? – udaje mi się w końcu powiedzieć. Chłopak
wypuszcza z ust powietrze, mam wrażenie, że je wstrzymywał przez cały czas.
- Jestem przyjacielem tego gościa – wskazuje na Andyego,
który akurat wchodzi do łazienki. Spogląda na nas zaskoczony, chyba nie
spodziewał się takiego widoku. Jego kolega, który stoi zdezorientowany i nie
wie co ma zrobić i ja, stojąca w drugim końcu łazienki, wystraszona.
- Co tu się dzieje? – pyta Andy, kiedy zatrzymuje się koło
swojego przyjaciela.
- Niechcący wystraszyłem ci koleżankę – wskazuje na mnie.
Andy spogląda na mnie zaciekawionym wzrokiem po czym wzrusza ramionami.
- No i co? – no i co?
Phi, bezczelny.
- Andy nie bądź taki bezduszny - chłopak klepie po ramieniu tego chuja i
odwraca się do mnie. – A tak w ogóle to jestem Zack – podchodzi do mnie i
wyciąga w moim kierunku swoją dłoń. – Miło mi cię poznać, Taissa, prawda? –
odwzajemniam jego uścisk i się delikatnie uśmiecham. Skąd do jasnej cholery on mnie zna?
- Ta, ciebie również – odpowiadam niepewnie.
-A więc, mogę wiedzieć po co są ci potrzebne te rzeczy? –
Zack pokazuje na butelkę ze środkiem czyszczącym którą trzymam w dłoni.
Przenoszę na nią swoje spojrzenie, a później na Andyego.
- Będzie czyścić moją bluzkę, ale nie ważne – odpowiada za
mnie ten dupek. – Zack, chodź zapalić, a ona niech robi swoje – mówi to tak
jakbym była jego gosposią. A kurwa z tego co mi wiadomo, to nią nie jestem i
nie mam zamiaru być!
Andy łapie swojego kumpla za ramię i wychodzą z
pomieszczenia w którym ja ciągle się znajduje. Wychodząc zamknęli za sobą
drzwi. Jakby obawiali się, że będę ich podsłuchiwać. Och, mogą być spokojni.
Nie mam takiego zamiaru!
Nalewam do wanny wody. Tak, mam zamiar wyprać mu tą
koszulkę! Ale to będzie ostatnia rzecz w życiu, jaką dla niego piorę!
&
- Stary, co ona tutaj robi? – to jest pierwsze pytanie,
jakie Zack zadaje, kiedy jesteśmy już na balkonie i opieramy się o balustradę.
Przenoszę na niego swój wzrok.
-Dokładnie to co powiedziałem wcześniej w łazience. Pierzę
mi koszulkę.
- Ale dlaczego?
- Bo przez nią jest w takim stanie. – Nie wiem co chcę
powiedzieć mi przez swój wzrok, ale jest straszny. – Nie patrz tak na mnie! –
szturcham go w ramię, aby przestał. Nie słucha.
- Jesteś pojebany? – zadając to pytanie jest poważny.
- Tak? – za bardzo nie wiem jak mam odpowiedzieć na to
pytanie.
- To dobrze, że chociaż o tym wiesz – jest zdenerwowany. A
to bardzo rzadki widok. Wyciągam po kryjomu swój telefon. – Przyprowadzasz do
domu dziewczynę, o której mi gadałeś jakiś czas temu i co robisz? Każesz jej
prać swoją koszulkę?! Czy ty jesteś… - przerywa, rozproszony przez widok flesza
z mojego telefonu.
- Co ty robisz? – uśmiecham się głupio.
- Wiesz, bo ciebie naprawdę bardzo rzadko można zobaczyć
kiedy jesteś zły, więc chciałem mieć pamiątkę –uśmiecham się jak debil, dumny z
tego co zrobiłem.
- Ty chory pojebie. Ciebie powinni gdzieś zamknąć. Myślisz,
że jak zgłoszę to na policję, to coś z tym zrobią? – wrócił mu humor. Szybko.
- Jak chcesz to ciebie mogę gdzieś zgłosić – odgryzam mu się
tym samym.
- Idź do niej! – burczy pod nosem tak, że ledwo go rozumiem.
- Po co?
- Po jajco! Idź już! – wpycha mnie do pokoju. Spoglądam
jeszcze raz na niego jak na debila i zrezygnowany zaczynam kierować się do
środka. Chyba nigdy nie zrozumiem tego gościa.
Staje w framudze drzwi od łazienki i przyglądam się Taissie
jak czyści moją koszulkę. Czy mam jakieś wyrzuty sumienia przez to, że każe jej
czyścić swoje rzeczy? Zdecydowanie nie. Czy jestem chujem? Być może.
Dziewczyna chyba w końcu zauważa moją obecność, bo spogląda
w moją stronę i nie jest zaskoczona moim widokiem.
- Długo jeszcze ci to zajmie? – tak, to pytanie wydobywa się
z moich ust.
- Już kończę, właściwie to już skończyłam tylko powiedz mi
gdzie mam ci to powiesić aby to wyschło? – wskazuje jej palcem na suszarkę
która stoi za nią. Spogląda na nią, po czym bez słowa rozwiesza tam moją
koszulkę.
- Okej, skończyłam więc będę się już zbierać. Nie musisz
mnie odprowadzać – mija mnie w przejściu. Skoro nie muszę jej odprowadzać to
nie mam takiego zamiaru rozsiadam się wygodnie na swoim łóżku i włączam
telewizor. To było by zbyt piękne, gdybym miał chociaż chwilę spokoju, prawda?
Do mojego pokoju wpada Zack.
-Stary, gdzie Taissa idzie?
- No do domu, a gdzie ma iść?
- To dlaczego ty tutaj siedzisz?
- A dlaczego nie? – boże, niech on w końcu powie czego chcę.
- Masz iść za nią – rzuca we mnie morderczym spojrzeniem. –
Jest już późno i nie wiadomo co może się stać, a dziewczyna nie powinna chodzić
o tak późnej porze sama.
- Och, pierdolenie, jak się tak bardzo o nią martwisz to
dlaczego sam nie pójdziesz jej odprowadzić?
- Andy….
- Nie, Zack. Nigdzie nie idę – to jest moje ostatnie słowo w
tej sprawie.
&
Ten człowiek naprawdę ma coś nie tak z głową. Jak on może
wykorzystywać tak obcych ludzi? Rozumiem, nie darzymy się jakąś sympatią, ale
nie wykorzystuje się tak obcych ludzi, prawda? Chyba właśnie tym różnią się
bogaci ludzie od tych zwykłych, przeciętnych. Spoglądam jeszcze raz na dom tego kretyna. Ten
dom zdecydowanie nie przypomina domu. Wygląda jak jakiś pałac. Ciekawe, czy mi kiedykolwiek uda się zarobić
na taki dom. Pewnie nie…
- Taissa! – zatrzymuje się, kiedy słyszę swoje imię. Odwracam
się w stronę którą ktoś mnie wołał.
_____________________________________
Ach, długo mnie tu nie było! Czy chcę się tłumaczyć z mojej nieobecności? Myślę, że powinnam, ale wytłumaczę to w wielkim skrócie! W moim życiu, pojawiły się nowe rzeczy którymi chciałam się zająć lub przynajmniej ich spróbować. Większą część już spełniłam, zrealizowałam, ale jeszcze kilka mi zostało. ;) Mniej więcej, własnie dlatego na blogu nic się nie pojawiało.
Mamy już wakacje, a więc powinniśmy z nich jak najbardziej korzystać, a nie cały czas siedzieć przed komputerem! Więc, moi drodzy, zapraszam na świeże powietrze! Wyjdźcie, popatrzcie na świat, bo czasami naprawdę jest piękny! ;)
Dziękuje wszystkim osobą, które wypełniły ankietę, na pewno postaram się, aby rozdziały były dłuższe.
A więc tak, kochani, oficjalnie tutaj wracam, jednak nie mogę obiecać, że rozdziały będą się pojawiać jakoś regularnie. Mam jeszcze do załatwienia trochę rzeczy w sierpniu, więc nie wiem jak to będzie. Więc proszę Was jeszcze o trochę cierpliwości.
Za wszystko przepraszam i dziękuje! ^,^
To opowiadanie jest genialne, gdy go czytam nie mogę przestać się uśmiechać 😂 Andy zachowuje się jak dupek, ale Zack i Brad mnie zaintrygowali. Samej sobie się dziwię, że dopiero tu trafiłam i zostaje na dłużej. Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się niedługo, bo chyba zniosę jajko :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Kasia
escape-in-your-arms.blogspot.com
Hah, dziękuje bardzo! Cieszę się, że Ci się podoba.<3 Po staram się, żeby rozdział był szybciej! ^,^
UsuńNareszcie nowy rozdział! :D Nawet nie wiesz ile na niego czekałam, mam nadzieję, że następny będziesz szybciej:D Nie mogę się doczekać, kiedy Andy dowie się, że Tessa to ta sama dziewczynka z jego dzieciństwa! ^.^
OdpowiedzUsuńHah, ciesze się, że się podobało. :D
UsuńHm, no ciekawe, ciekawe ;)