Wszystko się zmienia, to nie znaczy,że na lepsze. Trzeba sprawić, by było lepiej.
Nie można tylko gadać i mieć nadzieje, że samo się poprawi. ~Dr House
Dezorientacja, myślę, że to najbardziej odpowiednie słowo,
które opisuje to co właśnie czuje. Nie mam pojęcia, co on tutaj robi i czego
chcę. Spoglądam niepewnie na Brada, ciężko mi cokolwiek wywnioskować z jego
wyrazu twarzy. Jednak wiem, że chłopak nie przepada za nim. Wzdycham i odwracam
się dochłopka.
- Przepraszam cię Brad, ale mógłbyś tu chwilkę poczekać? Pójdę
się dowiedzieć o co chodzi – spoglądam na niego i mrużę oczy, ponieważ słońce
pada mi na twarz. Chłopak spogląda na mnie uważnie i staje tak, żeby słońce nie
świeciło na mnie. Uśmiecham się na jego gest.
- Jesteś pewna? Nie chcesz żebym poszedł tam z tobą? – kiedy
mówił słowo „tam” spojrzał wymownie na Andyego. Uśmiecham się do niego
delikatnie, ale kręcę głową na „nie”. To słodkie, że chciał tam ze mną iść i,
że się tak martwi, ale wolałabym wyjaśnić to sama.
- Dziękuje ci za twoją troskę, ale chciałabym to sama
załatwić – chłopak kiwa głową na znak zrozumienia.
- Jasne, rozumiem – gładzi mnie delikatnie po ramieniu. –
Załatw to i wróć szybko do mnie, będę czekać przy samochodzie. – Kiwam głową na
zgodę. Brad uśmiecha się i całuje mnie w czoło, po czym oddala się.
Biorę głęboki wdech i odwracam się w kierunku, gdzie stoi Andy. Czy zmienił swoją postawę? Ani trochę. W dalszym ciągu stoi tak jak stał, jednak coś się zmieniło. Pytacie co? No cóż, na jego twarzy jest ten cwaniaczkowaty uśmiech. Ach, jaką mam ochotę mu go zetrzeć z tej jego buźki. Już nawet wiem, jakbym to zrobiła, ale niestety jest to nielegalne. Wzdycham zrezygnowana.
Biorę głęboki wdech i odwracam się w kierunku, gdzie stoi Andy. Czy zmienił swoją postawę? Ani trochę. W dalszym ciągu stoi tak jak stał, jednak coś się zmieniło. Pytacie co? No cóż, na jego twarzy jest ten cwaniaczkowaty uśmiech. Ach, jaką mam ochotę mu go zetrzeć z tej jego buźki. Już nawet wiem, jakbym to zrobiła, ale niestety jest to nielegalne. Wzdycham zrezygnowana.
- Ruszysz się w końcu? – słyszę jak warczy w moim kierunku.
Podnoszę brew do góry.
- A może to ty podejdziesz do mnie? W końcu to chyba ty masz
do mnie jakiś biznes, co? – odpowiadam takim samym tonem, jakim miał on.
Chłopak kręci głową.
- No cóż, może i bym podszedł, ale co jak mi się coś stanie
kiedy będę tam do ciebie szedł? A jak wiesz, jestem modelem, którym agencja
załatwiła i tak w formie przypomnienia, masz mi robić zdjęcia. A wiesz co by
się stało gdyby mi się coś stało? – chłopak nawet nie czeka na moją odpowiedź,
tylko kontynuuje swój monolog. – Nie miałabyś modela i twój staż
najprawdopodobniej by się skończył. – Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia,
czy to co mówi chłopak to prawda. Nawet nie zapytałam dyrektora o to co by się
stało, gdyby Andy nagle zrezygnował.
Nie mam zamiaru kłócić się z nim o coś, o czym nic nie wiem. Zaczynam do niego podchodzić, na co chłopak uśmiecha się. Myśli że wygrał. Niech tak myśli dalej, myślenie nie boli…podobno.
Nie mam zamiaru kłócić się z nim o coś, o czym nic nie wiem. Zaczynam do niego podchodzić, na co chłopak uśmiecha się. Myśli że wygrał. Niech tak myśli dalej, myślenie nie boli…podobno.
- Z łaski swojej wytłumacz mi, dlaczego tutaj jesteś – pytam
od razu, kiedy znajduje się już stosunkowo blisko chłopaka.
- Nie przywitasz się ze mną? – chłopak rozkłada swoje ręce
szeroko i spogląda na mnie znacząco.
- No chyba nie? – mówię niepewnie, nie spodziewałam się
czegoś takiego.
- Oj, no nie bądź taka niedostępna – mówiąc to, podszedł do
mnie i mnie przytulił. Pokołysał nami kilka razy na boki i mnie puścił. Okej,
nie mam zielonego pojęcia co to miało być. Czy jestem w szoku? Głupie pytanie,
oczywiście że tak! Chociaż może źle, to nie jest szok, a raczej strach. Ja nie
mam pojęcia co się z nim stało.
- Wszystko z tobą w porządku? – pytam i patrzę na niego
uważnie. Chłopak nie patrzy na mnie tylko gdzieś za mnie. Odwracam się, aby
sprawdzić na co patrzy. Na co patrzy? Lepsze pytanie byłoby, na kogo patrzy?
Tak, dobrze myślicie. Na Brada, który stoi koło swojego samochodu i przygląda
się nam uważnie. I naglę wszystko staje się jasne. Dlaczego Andy mnie
przytulił? Ponieważ Brad, cały czas się nam przyglądał, a ja głupia nawet jakoś
nie zareagowałam na to.
- Jak najbardziej – Andy odpowiada z uśmiecham na twarzy w
dalszym ciągu przyglądając się Bradowi.
- Jesteś dupkiem – syczę do niego.
- Och, kochanie, byłem nazywany gorzej. – Pan łaskawy
postanawia w końcu na mnie spojrzeć.
- Nie będę się na tobie mścić bardziej, sądzę, że los już
wystarczająco cię skrzywdził.
- Co masz na myśli? – chłopak podnosi brew do góry.
- Spoglądałeś kiedyś w lustro? – mam wrażenie, że przez
chwilę nie rozumie o czym mówię. – Nie? Ach, to wiele tłumaczy – klaszczę w
dłonie. – Ale okej, koniec gadania o tobie, bo naprawdę to nie jest zbyt
ciekawy temat. Wytłumacz mi w końcu po
co tutaj przyjechałeś?
- Jak ci powiem, że się za tobą stęskniłem to mi uwierzysz?
- Nie? – on jest taki głupi czy po prostu udaje? Tak, wiem,
głupie pytanie, oczywiście że jest głupi.
- To dobrze, bo to kłamstwo – wyszczerza się w moim
kierunku. – Wsiadaj do samochodu – pokazuje znacząco głową na miejsce pasażera.
- Po co? – nie mam pojęcia co tu się dzieje.
- Po jajco – chłopak odpowiada od niechcenia.- Dyrektor
kazał mi po ciebie przyjechać, ponieważ mamy dzisiaj zdjęcia w plenerze. Więc z
łaski swojej rusz swój tyłeczek i wsiadaj do samochodu. – Znowu pokazuje na swój samochód.
- A nie mogę jechać za tobą w samochodzie Brada?
- Kurwa, wsiadaj do tego samochodu i mnie nie denerwuj. Kazali mi po ciebie
przyjechać, więc pojedziesz ze mną – chłopak podchodzi do mnie, łapie mnie za
ramię i zaczyna ciągnąc w stronę samochodu. Wyszarpuje się z jego uścisku na co
chłopak obrzuca mnie wściekłym spojrzeniem.
-Czekaj. Pójdę pożegnać się z Bradem – zaczynam odchodzić od
niego, jednak nagle zostaje zatrzymana, przez pociągniecie w stronę samochodu.
- Nie pójdziesz, zmarnowaliśmy już wystarczająco dużo czasu
i jeśli nie wyjdziemy teraz to się spóźnimy. – I znowu jestem ciągnięta w
kierunku samochodu. Kiedy już jestem przy drzwiach pasażera chłopak odwraca się
ode mnie i zaczyna krzyczeć do Brada. –
Ziomek! Dzisiaj nie zaliczysz, wybacz! Ona jedzie ze mną! – Z szoku aż otwieram
usta na to, co Andy powiedział do Brada. Kiedy chłopak spogląda na mnie, w
dalszym ciągu mam otwarte usta. – Zamknij usta kochanie, bo ci mucha wleci, a teraz wsiadaj – i popycha
mnie, co skutkuje tym, że opadam na miejsce pasażera będąc w dalszym ciągu w
szoku.
Piorunuje wzrokiem Andyego, ale na niego to chyba nie działa
bo w dalszym ciągu jest skupiony na drodze. Może to i lepiej? Przynajmniej nas
nie zabije. Wzdycham.
- Naprawdę musiałeś powiedzieć coś takiego do Brada? – pytam
nawet nie patrząc na niego. Czuje na sobie jego krótkie spojrzenie.
- Ale co masz na myśli?
- Zachowałeś się jak ostatni dupek i przedstawiłeś mnie w
takim świetle jakbym była jakąś dziwką – naprawdę jestem na niego zdenerwowana.
Nie spodobało mi się to co powiedział do Brada i nie mam zamiaru udawać, że
wszystko jest w porządku.
- A nią nie jesteś? – moja ręka automatycznie ląduje na jego
twarzy. Tak, uderzyłam tego sławnego pana Andyego. Czy żałuje tego co zrobiłam?
Nie ma mowy, najchętniej zrobiłabym to jeszcze raz.
- Jak możesz? Nie znasz mnie, więc z łaski swojej nie
nazywaj mnie tak – w moich oczach pojawiają się łzy, jednak nie przeszkadzają
mi one na posyłanie chłopakowi nienawistnego spojrzenia.
- Och, wybacz – przez jego głos mogę wyczuć jad. Ciekawe.
Wyjmuje swój telefon z kieszeni i wchodzę w nową wiadomość.
Mam zamiar napisać do Brada i przeprosić go za zachowanie Andyego i
jednocześnie wytłumaczyć co się stało. Tak, będę tłumaczyć tego sukinsyna.
Chłopak spogląda na mnie przelotnie.
- Co robisz? – zadaje pytanie, które mam wrażenie, że
najpierw odbija się od każdej części tego samochodu a dopiero później dociera
do mnie.
- Nie twój interes – odpowiadam mu dokładnie z taką samą
ilością nienawiści i jadem jak on przed paroma minutami. Andy naglę
przyśpiesza. Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek wspominałam, ale nienawidzę szybkiej
jazdy. Przed oczami automatycznie pojawiają mi się wizję w jaki sposób, zaraz
zginę. Postanawiam jednak nie komentować
tego i przełamać swój strach. Kończę to
co miałam zamiar zrobić na początku. Wszystko wyjaśniam Bradowi, mam tylko
nadzieje że nie jest na mnie zły. Przenoszę swój wzrok na krajobraz który
rozprzestrzenia się za szybą. Mogę
śmiało stwierdzić, że jestem nim oczarowana.
Łąka, drzewka i na środku tego wszystkiego znajduje się małe jeziorko.
To wszystko tworzy tak magiczny widok, że aż nie mogę oderwać od tego wzroku.
Mieszkam w tym mieście od urodzenia, a nigdy nie sądziłam, że jest tutaj coś
takiego ładnego. Uśmiecham się sama do siebie i opieram głowę o szybę.
- Ładnie co? – spoglądam na chłopaka, który skupiony jest na
drodze. Ta jego zmiana na stroju co kilka sekund mnie denerwuje i sprawia, że głupieje.
- Tak, bardzo ładnie – odpowiadam i wracam do spoglądania na
ten magiczny krajobraz. Do końca drogi nie odzywam się z Andym.
Andy zatrzymuje samochód, obok dużego białego namiotu.
Spoglądam na niego zaciekawiona.
- Jesteśmy na miejscu – odpowiada mi na pytanie, które
zadałam mu w myślach.
- Och, rozumiem – odpinam pasy i wysiadam z samochodu przy
okazji zabierając swoją torbę z tylnego siedzenia. Zaczynam podchodzić do Andyego, który stoi i z
kimś rozmawia. Kiedy byłam koło samochodu nie wiedziałam z kim rozmawia,
ponieważ Andy zasłaniał mi całą tą osobę, jednak kiedy jestem już bliżej
zauważam, że to „tajemniczą” osobą, jest dyrektor naszej agencji.
- Och, dzień dobry panie dyrektorze! – uśmiecham się do
starszego mężczyzny kiedy jestem już w zasięgu jego wzroku. Dyrektor przenosi
na mnie swoje spojrzenie i przygląda mi się uważnie. Kiwa do mnie głową na znak
przywitania.
- Dzień dobry Taissa. Przepraszam, że się z tobą nie
skontaktowałem wcześniej, ale Andy powiedział, że sam ci powie gdzie odbędzie
się sesja i cię tutaj przywiezie. – Spoglądam na chłopaka, który nawet na mnie
nie patrzy, nie patrzy nawet na naszego wspólnego szefa. Jednak, wygląda na
zmyślonego. W dalszym ciągu uśmiecham się do mężczyzny.
- Nic nie szkodzi, naprawdę.
- Dobrze, cieszę się, że nie masz mi tego za złe. – Między naszą
trójką następuje chwila ciszy, nikt się nie odzywa. Nie jestem pewna czy jest to
niezręczne. Po chwili jednak dyrektor odzywa się znów. – Czy Andy powiedział
ci, jaka jest koncepcja dzisiejszych zdjęć? – kiwam przecząco do starszego
pana.
- Nie, nie miałam jeszcze okazji się dowiedzieć – odpowiadam
grzecznie. Mężczyzna spogląda zaskoczony na Andyego, który nagle spogląda na
nas.
- Och, naprawdę? Andy nie powiedziałeś jej jeszcze? – Andy uśmiecha
się pod nosem i spogląda na mnie.
- Ale panie dyrektorze! Zróbmy Taissie niespodziankę! Wole
postawić ją przed faktem dokonanym.
Nie podoba mi się to.
______________________________________
No i jak obiecałam jest rozdział! Mam nadzieje, że Wam się spodoba.
Zachęcam jeszcze raz do wypełnienia ankiety i wyrażenia swojego zdania, ponieważ to będzie od Was w dużej mierze zależało, kiedy będą pojawiać się rozdziały. ;)
PS. Dziękuje pewniej osóbce, która pomogła mi dokończyć rozdział. Jesteś wielka! Pamiętaj o tym! ♥
PS. Dziękuje pewniej osóbce, która pomogła mi dokończyć rozdział. Jesteś wielka! Pamiętaj o tym! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz