Simba: Ej, coś ty, a to za co?
Rafiki: To nie ma znaczenia. To już przeszłość.
Simba: Ale boli nadal.
Rafiki: Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać
albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski ~(Król Lew 1994)
„-Ale panie
dyrektorze! Zróbmy Taissie niespodziankę! Wolę ją postawić przed faktem
dokonanym!”
Słowa Andyego ciągle krążą mi gdzieś tam w zakamarkach
mojego umysłu.
Spoglądam na ludzi, którzy cały czas krążą gdzieś koło mnie.
Naprawdę zaskoczyło mnie to, że w ogóle ktokolwiek tutaj jest. Myślałam, że
będę tutaj sama z tym kretynem, no i może, że będzie jeszcze dyrektor. Ale nie,
że będzie tutaj tak dużo ludności! Jest tutaj z co najmniej dwadzieścia osób i
każdy jest czymś zajęty. Siadam na
krześle, które stoi niedaleko mnie. Czekam już na Andyego jakieś piętnaście
minut i jakoś nie zapowiada się jeszcze, że zaraz wyjdzie. Wyciągam telefon z
torebki i robię kilka zdjęć miejsca w którym ma odbyć się sesja. Robię zdjęcia
łące i temu magicznemu jeziorku. Naprawdę podoba mi się to miejsce. Uśmiecham
się sama do siebie i wysyłam te zdjęcia do mojej mamy i Lilly. Wiem, że obie są
bardzo ciekawe, gdzie odbywa się sesja, więc chociaż w minimalny sposób
zaspokoję ich ciekawość.
- Z czego się śmiejesz? – słyszę za sobą. Z zaskoczenia oraz
ze strachu podskakuje delikatnie na krześle. Chłopak na moją reakcje zaczyna
się śmiać. Odwracam się do niego wściekła z zamiarem nakrzyczenia na niego,
jednak zastygam w miejscu, kiedy jestem
już do niego odwrócona. Andy ma na sobie czarne spodnie, które idealnie do
niego przylegają oraz czarną, rozpinaną
bluzę z kapturem, który ma założony na głowę. Jego włosy idealnie,
rozczochrane, wystają spod kaptura. Jesteście ciekawi co ma pod bluzą? No
właśnie. Nic nie ma, zero. Żadnej bluzki czy koszuli. Zamiast bluzki widzę
natomiast kawałki jego tatuażów. No cóż, muszę przyznać, w tym wydaniu jest
naprawdę przystojny, gdyby tak tylko się nie odzywał i zmienił swój sposób
bycia, to trzeba przyznać, całkiem dobra by z niego była partia.
Chłopak zaczyna się śmiać. Obrzucam go oburzonym
spojrzeniem.
- Jeszcze trochę i zaczniesz się ślinić – spogląda na mnie i
zakrywa swój uśmiech dłonią. Widać strasznie bawi go ta sytuacja. Nachyla się w
moim kierunku, co skutkuje tym, że znajduje się niebezpiecznie blisko mojej
twarzy. – Aż tak bardzo ci się podobam?
Staram się odsunąć maksymalnie na tyle ile moja pozycja na
tym krześle mi pozwala.
- Nie pochlebiaj sobie.
-Ej! Ale to nie ja prawię się ślinie na swój widok – Andy
cały czas się śmieje. Widać, naprawdę bawi go ta sytuacja.
- Jesteś już gotowy do sesji? – zmieniam temat i nie
komentuje tego co powiedział. Fakt, byłam zaskoczona jego widokiem, bo trzeba
przyznać wygląda całkiem nieźle, ale na pewno nie śliniłam się na jego widok!
- Oddaje się w twoje ręce, o pani – chłopak wykonał
charakterystyczny gest dłońmi i skłonił się przede mną. Nie powiem, rozbawił
mnie trochę.
- Dobrze, to powiesz mi w końcu jaka jest koncepcja tej
sesji? – pytam Andyego i ustawiam aparat.
- Nie możesz stwierdzić patrząc na mnie – chłopak pokazuje
na siebie dłonią od góry na dół.
Spoglądam na niego jak na debila.
- Nie?
Chłopak wzdycha.
- Ty to jednak naprawdę ciężki masz mózg – obrzucam go
oburzonym spojrzeniem. On jednak nie reaguje na to. – Tak w skrócie ci powiem.
Ja sobie tam – pokazuje palcem na miejsce bliżej nieokreślone, które znajduje
się na pewno gdzieś koło jeziorka – będę pozował. A ty masz mi po prostu robić
zdjęcia. I udajemy, że jestem tutaj na wakacjach, łapiesz? – czuję się, jakby
nie tłumaczył tego mi, ale jakieś małej dziewczynce. Kręcę głową. – Co, nie
rozumiesz? – chłopak wydaje się być zaskoczony, chyba w ogóle nie wziął pod
uwagę, że to może nie być do niego.
- Nie, wszystko rozumiem – uspokajam go. – Więc idź, stań
tam gdzie masz stanąć i zacznij pozować. – Mówię nawet na niego nie patrząc,
chłopak nic mi nie odpowiada tylko idzie
i wykonuje moje polecenie.
Trzeba przyznać chłopak robi naprawdę świetne pozy i widać,
że się na tym zna. Jeszcze ani razu nie musiałam mu pomagać. Po prostu nasza
praca idzie sprawnie, ale oczywiście wszystko ma swój koniec. Andy zaczyna
kierować się do jeziora, ja oczywiście muszę iść za nim. Czy Andy zatrzymał się
przy wodzie? Skądże! To znaczy, zatrzymała się tylko jego bluza, którą zdjął i
rzucił na trawę, więc teraz świeci swoją klatą.
Chłopak wchodzi do jeziora i wiem, że robi to specjalnie i
wchodzi naprawdę daleko. Skąd wiem że robi to specjalnie? Bo jeżeli chcę mieć
dobre zdjęcia, to niestety, ale muszę iść za nim. No cóż, rola fotografa wymaga
poświęceń. Wzdycham. Spoglądam raz na
wodę, raz na swoje stopy no i raz na tego dupka, który udaje, że o niczym nie
ma pojęcia.
Ściągam swoje buty i skarpetki, spodnie staram się podwinąć
najwyżej jak się da, ale oczywiście z rurkami niewiele mogę zrobić.
- Zawsze możesz je ściągnąć! – woła Andy. Nie komentuje
tego.
Ściągam jeszcze swoją bluzę i podążam za śladami chłopaka
wchodząc do wody.
- Jesteś dupkiem – syczę do niego.
- Podoba ci się to – odpowiada zaczepnie przy czym wystawia
język. Akurat w tym momencie zrobiłam mu zdjęcie, które wyszło naprawdę dobrze.
Chłopak wygląda na nim jak nastolatek, który jest szczęśliwy i łapie chwilę.
- Twoje niedoczekanie – odpowiadam przyglądając się temu
zdjęciu. Słyszę jak chłopak poruszył się w wodzie i kątem oka widzę jak zaczyna
kierować się w moim kierunku. Spoglądam na niego. Uśmiecha się do mnie i przejeżdża dłonią po
swoich włosach, co powoduje że są lekko mokre. Robię mu zdjęcie.
- Teraz będziesz miała zdjęcie mojej klaty – nie rozumiem z
początku co ma na myśli.
- Co masz na myśli? – patrzę na niego przez aparat i ciągle
robię zdjęcia.
- Ostatnio u mnie w domu nie zdążyłaś mi zrobić zdjęcia,
więc przynajmniej teraz będziesz miała – przypominam sobie całą sytuację o
której Andy mówi. Rzeczywiście, było coś takiego. Przeklinam cicho pod nosem,
na co Andy reaguje cichym śmiechem.
~*~
Cała sesja kończy się jakąś godzinę po tym zdarzeniu, z
Andym w wodzie. Jestem cała zmęczona i mam wszystkiego na dzisiaj dość. W
dodatku jest mi zimno, bo moje spodnie i
koszulka nie zdążyły jeszcze wyschnąć, a na dworze zaczyna robić się coraz
zimniej. Marzę jedynie o tym, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Jednak
najpierw nasza księżniczka musi się pojawić aby otworzyć samochód. Prosiłam go
wcześniej żeby to zrobił, ale nie, bo jeszcze mu coś ukradnę z tego samochodu.
W sumie, ciekawe co on tam wozi takiego cennego skoro uważa, że mogę mu to
ukraść. Zaglądam przez tylne szyby do samochodu i szukam czegoś cennego. Jestem
tym tak pochłonięta, że nawet nie zauważam kiedy Adny podchodzi do samochodu i
otwiera bagażnik.
- Szukasz czegoś? – pyta. Znowu. Nie spodziewałam się go tak
szybko i już kolejny raz tego dnia mnie przestraszył.
- Tak. Twojego mózgu – odpowiadam mu z powagą w głosie.
Chłopak spogląda na mnie poważnie i prostuje się.
- Wiesz co? Miałem
być miły i dać ci te ciuchy, abyś się przebrała – macha mi przed oczami
jakimiś ciuchami. – Ale widocznie muszę się jeszcze nad tym zastanowić. –Dopowiada
i zamyka bagażnik. Idzie do tylnych drzwi samochodu za kierowcą i wsadza jakieś
torby. Patrzę na niego niepewnie. Trochę mi głupio. Nie spodziewałam się po
nim, że chciał mi dać swoje ciuchy. Zaczynam grzebać stopą w ziemi jak małe
dziecko, które zostało właśnie skrzyczane przez rodziców. Dostaje naglę czymś w
głowę co sprawia, że lekko się zachwiałam do tyłu. Spoglądam zaskoczona na to
„coś”, czym okazały się być ciuchy Andyego. Spoglądam na niego zaskoczona.
- Idź się przebierz – wskazuje głową na biały namiot i
pogania mnie wzrokiem. Nie powiem, jestem zaskoczona.
- Tak. Dzięki – odpowiadam niepewnie.
&
Całkiem sporo czasu zajęło
Taissie przebranie w moje ciuchy, ale nie narzekam. Nie powiem, ale dziewczyna
wygląda całkiem fajnie w nich. Do miasta
wracamy w ciszy, nikt z nas się nie odzywa, nie powiem, ale ta cisza jest dla
mnie całkiem przyjemna.
- Dzięki jeszcze raz za ciuchy –
Taissa przerywa tę komfortową ciszę. Spoglądam na nią kątem oka, nie patrzy na
mnie, jej wzrok utkwiony jest gdzieś w krajobraz za szybą.
- Skoro jesteś wdzięczna to
postaw mi coś do jedzenia – mówię. Naprawdę jestem głodny. Nic dzisiaj nie
jadłem oprócz śniadania.
- W sensie teraz? – dziewczyna
spogląda na mnie. Odpowiadam jej kiwnięciem głowy. Widzę jak zastanawia się
przez chwilę, po czym odpowiada. – Zgoda, chodźmy coś zjeść.
O tak! Dostanę darmowe jedzenie!
Zanim jednak pojedziemy z Taissą
na jedzenie zatrzymuje się na stacji paliw, aby zatankować samochód. Kiedy
wracam do samochodu dostaje wiadomość od Zacka, który informuje mnie, że mój
ojciec przylatuje pojutrze.
Kurwa mać!
Rzucam telefonem o chodnik. Po
chodniku walają się części mojego telefonu.
&
Wysyłam Lilli wiadomość, że właśnie skończyłam zdjęcia i że
jestem bardzo zmęczona, kiedy gdzieś poza samochodem rozlega się hałas. Z
czystej ciekawości wysiadam z samochodu aby zobaczyć co się dzieje. Kiedy na
chodniku widzę rozwalony telefon i jego właściciela, wiem, że coś się stało.
Andy stoi i jego wzrok jest nieobecny. Trochę przerażający widok, trzeba
przyznać. Zaczynam zbierać części
telefonu chłopaka, zbieram wszystko co gdzieś się wala. Kiedy podnoszę ostatnią
część z ziemi podchodzę do Andyego.
- Wszystko w porządku? – pytam, kiedy przez dłuższy czas nic
nie mówi.
- Nie jedziemy na jedzenie – odpowiada w końcu. – Jedziemy
się porządnie najebać. Wsiadaj do samochodu – mówi i wymija mnie.
Co?! Najebać? Przecież my jesteśmy niepełnoletni…
________________________________
Dziękuję Wszystkim, którzy wypełnili ankietę. Obiecuje, że od teraz rozdziały na blogu będą pojawiać się co dwa tygodnie.
Wesołych Mikołaje Kochani!
Jej no w końcu :-D rozdział genialny, zresztą jak zwykle ;-D
OdpowiedzUsuńJej! Cieszę się, że Ci się podobał! ^,^
Usuń