sobota, 3 grudnia 2016

15 - "Jeszcze trochę i zaczniesz się ślinić."

Simba: Ej, coś ty, a to za co? 
Rafiki: To nie ma znaczenia. To już przeszłość.
Simba: Ale boli nadal. 
Rafiki: Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać
albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski ~(Król Lew 1994)  





„-Ale panie dyrektorze! Zróbmy Taissie niespodziankę! Wolę ją postawić przed faktem dokonanym!”
Słowa Andyego ciągle krążą mi gdzieś tam w zakamarkach mojego umysłu.
Spoglądam na ludzi, którzy cały czas krążą gdzieś koło mnie. Naprawdę zaskoczyło mnie to, że w ogóle ktokolwiek tutaj jest. Myślałam, że będę tutaj sama z tym kretynem, no i może, że będzie jeszcze dyrektor. Ale nie, że będzie tutaj tak dużo ludności! Jest tutaj z co najmniej dwadzieścia osób i każdy jest czymś zajęty.  Siadam na krześle, które stoi niedaleko mnie. Czekam już na Andyego jakieś piętnaście minut i jakoś nie zapowiada się jeszcze, że zaraz wyjdzie. Wyciągam telefon z torebki i robię kilka zdjęć miejsca w którym ma odbyć się sesja. Robię zdjęcia łące i temu magicznemu jeziorku. Naprawdę podoba mi się to miejsce. Uśmiecham się sama do siebie i wysyłam te zdjęcia do mojej mamy i Lilly. Wiem, że obie są bardzo ciekawe, gdzie odbywa się sesja, więc chociaż w minimalny sposób zaspokoję ich ciekawość.
- Z czego się śmiejesz? – słyszę za sobą. Z zaskoczenia oraz ze strachu podskakuje delikatnie na krześle. Chłopak na moją reakcje zaczyna się śmiać. Odwracam się do niego wściekła z zamiarem nakrzyczenia na niego, jednak zastygam w miejscu, kiedy  jestem już do niego odwrócona. Andy ma na sobie czarne spodnie, które idealnie do niego przylegają oraz  czarną, rozpinaną bluzę z kapturem, który ma założony na głowę. Jego włosy idealnie, rozczochrane, wystają spod kaptura. Jesteście ciekawi co ma pod bluzą? No właśnie. Nic nie ma, zero. Żadnej bluzki czy koszuli. Zamiast bluzki widzę natomiast kawałki jego tatuażów. No cóż, muszę przyznać, w tym wydaniu jest naprawdę przystojny, gdyby tak tylko się nie odzywał i zmienił swój sposób bycia, to trzeba przyznać, całkiem dobra by z niego była partia.
Chłopak zaczyna się śmiać. Obrzucam go oburzonym spojrzeniem.
- Jeszcze trochę i zaczniesz się ślinić – spogląda na mnie i zakrywa swój uśmiech dłonią. Widać strasznie bawi go ta sytuacja. Nachyla się w moim kierunku, co skutkuje tym, że znajduje się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. – Aż tak bardzo ci się podobam?
Staram się odsunąć maksymalnie na tyle ile moja pozycja na tym krześle mi pozwala.
- Nie pochlebiaj sobie.
-Ej! Ale to nie ja prawię się ślinie na swój widok – Andy cały czas się śmieje. Widać, naprawdę bawi go ta sytuacja.
- Jesteś już gotowy do sesji? – zmieniam temat i nie komentuje tego co powiedział. Fakt, byłam zaskoczona jego widokiem, bo trzeba przyznać wygląda całkiem nieźle, ale na pewno nie śliniłam się na jego widok!
- Oddaje się w twoje ręce, o pani – chłopak wykonał charakterystyczny gest dłońmi i skłonił się przede mną. Nie powiem, rozbawił mnie trochę.
- Dobrze, to powiesz mi w końcu jaka jest koncepcja tej sesji? – pytam Andyego i ustawiam aparat.
- Nie możesz stwierdzić patrząc na mnie – chłopak pokazuje na siebie dłonią od góry  na dół. Spoglądam na niego jak na debila.
- Nie?
Chłopak wzdycha.
- Ty to jednak naprawdę ciężki masz mózg – obrzucam go oburzonym spojrzeniem. On jednak nie reaguje na to. – Tak w skrócie ci powiem. Ja sobie tam – pokazuje palcem na miejsce bliżej nieokreślone, które znajduje się na pewno gdzieś koło jeziorka – będę pozował. A ty masz mi po prostu robić zdjęcia. I udajemy, że jestem tutaj na wakacjach, łapiesz? – czuję się, jakby nie tłumaczył tego mi, ale jakieś małej dziewczynce. Kręcę głową. – Co, nie rozumiesz? – chłopak wydaje się być zaskoczony, chyba w ogóle nie wziął pod uwagę, że to może nie być do niego.
- Nie, wszystko rozumiem – uspokajam go. – Więc idź, stań tam gdzie masz stanąć i zacznij pozować. – Mówię nawet na niego nie patrząc, chłopak nic mi nie odpowiada  tylko idzie i wykonuje moje polecenie.
Trzeba przyznać chłopak robi naprawdę świetne pozy i widać, że się na tym zna. Jeszcze ani razu nie musiałam mu pomagać. Po prostu nasza praca idzie sprawnie, ale oczywiście wszystko ma swój koniec. Andy zaczyna kierować się do jeziora, ja oczywiście muszę iść za nim. Czy Andy zatrzymał się przy wodzie? Skądże! To znaczy, zatrzymała się tylko jego bluza, którą zdjął i rzucił na trawę, więc teraz świeci swoją klatą.
Chłopak wchodzi do jeziora i wiem, że robi to specjalnie i wchodzi naprawdę daleko. Skąd wiem że robi to specjalnie? Bo jeżeli chcę mieć dobre zdjęcia, to niestety, ale muszę iść za nim. No cóż, rola fotografa wymaga poświęceń.  Wzdycham. Spoglądam raz na wodę, raz na swoje stopy no i raz na tego dupka, który udaje, że o niczym nie ma pojęcia.
Ściągam swoje buty i skarpetki, spodnie staram się podwinąć najwyżej jak się da, ale oczywiście z rurkami niewiele mogę zrobić.
- Zawsze możesz je ściągnąć! – woła Andy. Nie komentuje tego.
Ściągam jeszcze swoją bluzę i podążam za śladami chłopaka wchodząc do wody.
- Jesteś dupkiem – syczę do niego.
- Podoba ci się to – odpowiada zaczepnie przy czym wystawia język. Akurat w tym momencie zrobiłam mu zdjęcie, które wyszło naprawdę dobrze. Chłopak wygląda na nim jak nastolatek, który jest szczęśliwy i łapie chwilę.
- Twoje niedoczekanie – odpowiadam przyglądając się temu zdjęciu. Słyszę jak chłopak poruszył się w wodzie i kątem oka widzę jak zaczyna kierować się w moim kierunku. Spoglądam na niego.  Uśmiecha się do mnie i przejeżdża dłonią po swoich włosach, co powoduje że są lekko mokre. Robię mu zdjęcie.
- Teraz będziesz miała zdjęcie mojej klaty – nie rozumiem z początku co ma na myśli.
- Co masz na myśli? – patrzę na niego przez aparat i ciągle robię zdjęcia.
- Ostatnio u mnie w domu nie zdążyłaś mi zrobić zdjęcia, więc przynajmniej teraz będziesz miała – przypominam sobie całą sytuację o której Andy mówi. Rzeczywiście, było coś takiego. Przeklinam cicho pod nosem, na co Andy reaguje cichym śmiechem.



~*~



Cała sesja kończy się jakąś godzinę po tym zdarzeniu, z Andym w wodzie. Jestem cała zmęczona i mam wszystkiego na dzisiaj dość. W dodatku  jest mi zimno, bo moje spodnie i koszulka nie zdążyły jeszcze wyschnąć, a na dworze zaczyna robić się coraz zimniej. Marzę jedynie o tym, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Jednak najpierw nasza księżniczka musi się pojawić aby otworzyć samochód. Prosiłam go wcześniej żeby to zrobił, ale nie, bo jeszcze mu coś ukradnę z tego samochodu. W sumie, ciekawe co on tam wozi takiego cennego skoro uważa, że mogę mu to ukraść. Zaglądam przez tylne szyby do samochodu i szukam czegoś cennego. Jestem tym tak pochłonięta, że nawet nie zauważam kiedy Adny podchodzi do samochodu i otwiera bagażnik.
- Szukasz czegoś? – pyta. Znowu. Nie spodziewałam się go tak szybko i już kolejny raz tego dnia mnie przestraszył.
- Tak. Twojego mózgu – odpowiadam mu z powagą w głosie. Chłopak spogląda na mnie poważnie i prostuje się.
- Wiesz co? Miałem  być miły i dać ci te ciuchy, abyś się przebrała – macha mi przed oczami jakimiś ciuchami. – Ale widocznie muszę się jeszcze nad tym zastanowić. –Dopowiada i zamyka bagażnik. Idzie do tylnych drzwi samochodu za kierowcą i wsadza jakieś torby. Patrzę na niego niepewnie. Trochę mi głupio. Nie spodziewałam się po nim, że chciał mi dać swoje ciuchy. Zaczynam grzebać stopą w ziemi jak małe dziecko, które zostało właśnie skrzyczane przez rodziców. Dostaje naglę czymś w głowę co sprawia, że lekko się zachwiałam do tyłu. Spoglądam zaskoczona na to „coś”, czym okazały się być ciuchy Andyego. Spoglądam na niego zaskoczona.
- Idź się przebierz – wskazuje głową na biały namiot i pogania mnie wzrokiem. Nie powiem, jestem zaskoczona.
- Tak. Dzięki – odpowiadam niepewnie.



&


Całkiem sporo czasu zajęło Taissie przebranie w moje ciuchy, ale nie narzekam. Nie powiem, ale dziewczyna wygląda całkiem fajnie w nich.  Do miasta wracamy w ciszy, nikt z nas się nie odzywa, nie powiem, ale ta cisza jest dla mnie całkiem przyjemna.
- Dzięki jeszcze raz za ciuchy – Taissa przerywa tę komfortową ciszę. Spoglądam na nią kątem oka, nie patrzy na mnie, jej wzrok utkwiony jest gdzieś w krajobraz za szybą.
- Skoro jesteś wdzięczna to postaw mi coś do jedzenia – mówię. Naprawdę jestem głodny. Nic dzisiaj nie jadłem oprócz śniadania.
- W sensie teraz? – dziewczyna spogląda na mnie. Odpowiadam jej kiwnięciem głowy. Widzę jak zastanawia się przez chwilę, po czym odpowiada. – Zgoda, chodźmy coś zjeść.
O tak! Dostanę darmowe jedzenie!
Zanim jednak pojedziemy z Taissą na jedzenie zatrzymuje się na stacji paliw, aby zatankować samochód. Kiedy wracam do samochodu dostaje wiadomość od Zacka, który informuje mnie, że mój ojciec przylatuje pojutrze.
Kurwa mać!
Rzucam telefonem o chodnik. Po chodniku walają się części mojego telefonu.



&


Wysyłam Lilli wiadomość, że właśnie skończyłam zdjęcia i że jestem bardzo zmęczona, kiedy gdzieś poza samochodem rozlega się hałas. Z czystej ciekawości wysiadam z samochodu aby zobaczyć co się dzieje. Kiedy na chodniku widzę rozwalony telefon i jego właściciela, wiem, że coś się stało. Andy stoi i jego wzrok jest nieobecny. Trochę przerażający widok, trzeba przyznać.  Zaczynam zbierać części telefonu chłopaka, zbieram wszystko co gdzieś się wala. Kiedy podnoszę ostatnią część z ziemi podchodzę do Andyego.
- Wszystko w porządku? – pytam, kiedy przez dłuższy czas nic nie mówi.
- Nie jedziemy na jedzenie – odpowiada w końcu. – Jedziemy się porządnie najebać. Wsiadaj do samochodu – mówi i wymija mnie.

Co?! Najebać? Przecież my jesteśmy niepełnoletni…




________________________________

Dziękuję Wszystkim, którzy wypełnili ankietę. Obiecuje, że od teraz rozdziały na blogu będą pojawiać się co dwa tygodnie. 
Wesołych Mikołaje Kochani! 

2 komentarze:

  1. Jej no w końcu :-D rozdział genialny, zresztą jak zwykle ;-D

    OdpowiedzUsuń