„Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu”
~Jack Canfield
Dzień w szkole mija mi szybko i prawie w ogóle nie męcząco.
Co nie znaczy jednak, że nie zmęczę się umysłowo w domu. Dzisiaj chyba
nauczyciele pobili rekordy w zadawaniu prac domowych. Czasami mnie to
zastanawia czy robią to specjalnie, czy cieszy ich fakt z tego że musimy
spędzać czasami wiele godzin nad tymi zadaniami i nie mamy czasu na nic innego?
Jeśli tak, to nie ładnie z ich strony.
Wkładam do szafki książki których nie potrzebuje i zabieram
te które będą mi potrzebne, wyciągam bluzę z szafki i przerzucam ją przez
ramię. Nie mam zamiaru jej ubierać skoro na dworze świeci słońce i jest dzisiaj
strasznie gorąco. Nie jestem przecież wariatką żeby to robić. Wyciągam telefon
aby sprawdzić godzinę. Telefon pokazuje mi że jest kilka minut po drugiej, Andy
powinien już być. Znaczy, o ile nie okazał się chujem i mnie oraz Kevina nie
wychujał. Myślę, że byłby do tego zdolny. Ba! Jestem o tym święcie przekonana.
- Taissa, Taissa! – Lilly łapie mnie za ramię, spoglądam na
jej zmęczoną twarz. Wygląda jakby przebiegła maraton, ale nie powiem jej tego.
- Stało się coś? – niepokoje się. Niewiele razy w całej
naszej przyjaźni z Lillą były momenty kiedy Taissa aż tak goniła mnie. Co
prawda często mnie goniła, ale nie aż tak.
- No jak to? Już zapomniałaś? – dziewczyna robi zabawną
minę, której nie potrafię opisać. Po prostu tę minę potrafi zrobić tylko Lilly
i ona należy do niej. Patrzę na nią wyczekująco. – No miałaś mnie poznać z
Andym, halo! Już zapomniałaś? – klepie się w czoło otwartą dłonią. No tak, zapomniałam.
-Oczywiście że nie zapomniałam! – bronię się, chociaż wiem,
że to nic nie da. Lilly zbyt dobrze mnie zna, aby dała się nabrać.
- Tak, tak – ucina Lilly. Kierujemy się w stronę wyjścia,
kiedy przypomina mi się sytuacja ze stołówki.
-A właśnie, co tam u Lukea? – dziewczyna posyła mi wściekłe
spojrzenie.
- Nawet mi o nim nie
przypominaj – kręcę głową śmiejąc się. Ocho,
musiało być ciekawie.
-Dlaczego? – drążę.
- Ten kretyn jest zazdrosny o Andyego, rozumiesz? – tak szczerze to nie. W sumie, gdybym była na
miejscu Lukea to chyba też byłabym zazdrosna o swoją dziewczynę, która tak
bardzo podnieca się gdy słyszy coś, albo widzi coś związanego ze swoim idolem.
- Lilly, po prostu musisz zrozumieć, że on cię kocha i jest
po prostu o ciebie zazdrosny – tłumaczę.
- Nie, powinien szanować to…
- Nie, Lilly, nie rozumiesz. On cię kocha i jest po prostu
zazdrosny, kiedy ekscytujesz się na widok innego kolesia. Powinnaś go
zrozumieć, w końcu zachowujesz się tak samo w stosunku do niego, kiedy jakaś
dziewczyna próbuje go poderwać – Lilly przystaje na chwilę, myśląc nad czymś
bardzo mocno.
- Taissa?
- Tak?
- Przepraszam, ale mam coś do załatwienia. Zapoznasz mnie z
Andym innym razem, dobrze? – nie czekając na moją odpowiedź, dziewczyna wraca w
głąb szkoły. Szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie. Nie spodziewałam się, że
zrezygnuje z poznania tego głąba, ale cóż, widać moja przemowa się przydała i w
końcu się pogodzą. Nie lubię kiedy są ze sobą skłóceni. I nie, to wcale nie to,
że jestem taką dobrą przyjaciółką która dba o ich godzenie się. Po prostu
zawsze, kiedy są pokłóceni to wykorzystują mnie, jako listonosza który musi
przekazywać wiadomości.
- Dłużej się nie dało? – tak, tak właśnie Andy wita się ze
mną. Ignoruje go i podchodzę do drzwi pasażera. Otwieram je i wsiadam do
środka. Andy robi to samo. Nie odzywając się do siebie ruszamy ze szkolnego
parkingu. Jestem tak bardzo zmęczona, że jedyne o czym marze to pójście spać.
Opieram się o szybę i spoglądam na widoki jakie pojawiają się przed moimi
oczami.
-Wszystko ok? – spoglądam kątem oka na Andyego. Zaskoczył
mnie tym pytaniem, ale staram się tego nie pokazywać.
- Taa, po prostu zmęczona jestem – odpowiadam i jak na
zawołanie zaczyna ziewać. Poprawiam się w siedzeniu i nawet nie wiem kiedy
zasypiam.
&
Taissa śpi kiedy znajdujemy się już przed przedszkolem. Bije
się sam ze sobą czy ją budzić czy nie, ale szczerze powiedziawszy nie mam
ochoty tego robić. Kiedy nic nie mówi jest tak pięknie. Wychodzę z samochodu i
nawet nie staram się być cicho. Jeśli się obudzi, trudno. Jeśli nie, lepiej dla
mnie. Wchodzę do budynku i znowu czuje spojrzenia na mojej osobie. Podobno
jestem osobą publiczną, podobno powinienem się do tego przyzwyczaić, podbno…
Wchodzę do odpowiedniej sali i kiwam głową w stronę
opiekunki. Kobieta kiedy mnie zauważa od razu do mnie podchodzi.
- Dzień dobry, ja przyszedłem odebrać Kevina - mierzy mnie wzrokiem, co nie jest
komfortowe dla mnie.
- Nie kojarzę pana.
- Tak, cóż, dzisiaj pierwszy raz przychodzę go odebrać –
tłumaczę.
- Przykro mi, nie mogę oddać Kevina w pana ręce, zwłaszcza
że pana nie znam i nie zostałam poinformowana przez prawnych opiekunów, że
dzisiaj odbierze Kevina ktoś inny – kurwa
mać.
- Proszę mi wierzyć, że nie jestem żadnym zboczeńcem ani
pedofilem. Jestem znajomym jego siostry, która śpi w samochodzie.
- Skoro pani Taissa jest tutaj, to chyba może sama przyjść,
prawda? Przykro mi, ale nie mogę oddać dziecka w pana ręce – zaczynam się
denerwować. Zaczynam się, kurwa, coraz bardziej denerwować. Odwracam się na pięcie i kieruje się do
wyjścia. Ta kobieta, zdecydowanie jej nie polubię, działa mi na nerwy.
&
Z mojego słodkiego snu wybudza mnie szarpnięcie i gwałtowne
otworzenie drzwi z mojej strony. Spoglądam zaspanym wzrokiem na winowajcę. Na
pierwszy rzut oka widać już że jest zdenerwowany. Nie mam pojęcia, kiedy
dojechaliśmy, ani co mogło go aż tak zdenerwować.
- Musisz iść po swojego brata, bo mi nie chcieli go dać.
Musisz im też powiedzieć, żeby następnym razem mógł go normalnie wziąć- z tego
co widzę, mówi całkiem serio, co mnie śmieszy.
- Pojebało cię? Nie ma mowy, żebym im powiedziała że mogą ci
dać Kevina – zdenerwował mnie.
- Bo co?
- Bo nie- ucinam. Wysiadam z samochodu i przechodzę koło
niego. Kiedy to robię, słyszę jak Andy mamroczę pod nosem „kobiety”. Odwracam
się w jego stronę.
- Słyszałam to – zakładam ręce na biodra i patrzę na niego
zła.
- I dobrze! Miałaś słyszeć! – odkrzykuje mi. Kręcę głową.
Zdaje sobie sprawę że zachowujemy się jak małe dzieci, co jest trochę żałosne.
-Idziesz czy nie idziesz? Przypominam ci, że Kevin chciał
żebyś to ty po niego przyszedł a nie ja!
-Idę – odpowiada krótko i wyprzedza mnie. Otwiera przede mną
drzwi wejściowe co wydaje mi się podejrzane.
&
Ta sama kobieta, która nie pozwoliła mi wcześniej zabrać Kevina,
spogląda na mnie i Taisse kiedy pojawiamy się przy drzwiach. Podchodzi do nas,
na jej twarzy pojawił się uśmiech, który ewidentnie skierowany jest do Taissy a
nie do mnie.
- Dzień dobry – Taissa wita się z tą kobietą.
- Dzień dobry Taissa, jak się masz?- pyta uprzejmie.
-Dziękuje, dobrze, a pani?
- Również, dziękuje – przewracam oczami, na tą ich żałośnie
sztuczną uprzejmość. Naprawdę, nie da się tego słuchać. Obejmuje Taisse w pasie i przysuwam ją do
siebie bardziej, co powoduje zaskoczenie i zdezorientowanie na twarzy Taissy,
natomiast ja uśmiecham się do kobiety, którą już zdążyłem nie polubić.
- Co…co ty..- przerywam Taisse, aby nie mogła dokończyć.
- Jako że jestem chłopakiem Taissy, to chcieliśmy
powiedzieć, że od czasu do czasu ja również będę odbierał Kevina. Mówimy to
teraz, żeby nie było później żadnej nieścisłości. Prawda kochanie? – spoglądam
na Taisse wymownie. Dziewczyna jest tak zaskoczona, że nie wie co ma zrobić.
- Czy musimy coś podpisać albo coś innego? – pytam
odwracając uwagę kobiety, która patrzy na nas uważnie, od Taissy.
- Nie, za chwilkę wpiszę po prostu pana na listę osób, na
której znajdują się osoby które odbierają Kevina. Zrobię to, oczywiście tylko
wtedy, jeśli Taissa wyrazi zgodę, Taissa? – cóż, Taissa jest tak
zdezorientowana że nie wie co ma zrobić i tylko przytakuje głową. Zabawne. Kobieta kiwa głową i odchodzi od nas, aby jak
podejrzewam wpisać mnie na listę.
___________________________________________
Rozdział pojawia się z opóźnieniem, ale niestety nie miałam czasu w tygodniu. Mimo wszystko, mam nadzieje, że będzie się Wam podobać.
Miłego tygodnia! ^,^
Haha Andy to jest udany, uwielbiam go. Pewnie potem będzie miał poważną pogawędkę z Taissą. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńHaha, chyba dobrze myślisz :)
UsuńNa początku wielkie wielkie przepraszam. Ten rozdział przeczytałam tego samego dnia co dodałaś ale zapomniałam napisać koma. Przepraszam raz jeszcze. To przez to że moi nauczyciele są jacyś nienormalni i po prostu nas tak cisną przed egzaminami że masakra. Jednego wolnego z dnia nam nie daja od spr lub kartkówki.
OdpowiedzUsuńTak więc rozdział jest cudowny. Najlpesza końcówka<3. Ta babka od przedszkola jakaś nienormalna. Co w tego chłopaka wstąpiło chciał dopiec aż tak Taissie. No nie wierzę. On jej chłopakiem. Cudowne w sumie sama bym była zdziwiona. Ale nie wiem czemu to zrobił bo chcial jej dopoec jak mówiłam czy tak polubił Kevina czy co. To było trochę dziwne i nie zrozumiałe. Rozdział cudowny czekam na nastepny.
G&G
Nic się nie stało. Cieszę się, że ci się podobało :)
UsuńKiedy następny??
OdpowiedzUsuńG&G