poniedziałek, 9 października 2017

20 - " Co, co mam?"

„Psy są mądre. Chowają się w kącie, liżą swoje rany i wracają do świata
 dopiero wtedy, gdy są do tego gotowe.” ~Aghata Christie


 - Taissa? – powtarza Brad. Przeklinam cicho pod nosem i odwracam się w jego kierunku. Uśmiecham się i z całego serca próbuje, aby wyglądał na szczery.
- Hej Brad – podchodzę do niego aby się przywitać. Chłopak przytula mnie mocno i mam wrażenie jakby nie chciał mnie puścić, jednak po dłuższej chwili to robi. Wyciąga mnie na długość swoich ramion i patrzy na mnie uważnie. – Wszystko w porządku? – na jego twarzy maluje się zmartwienie.
- Tak, jasne że tak – peszę się i próbuje wyrwać się z jego uścisku, co w końcu mi się udaje. Chłopak przenosi swoje spojrzenie na  Andyego i podchodzi do niego.
 – Ostatnio, dość często się spotykamy – wyciąga do niego dłoń. Andy spogląda na nią przez chwilę, jednak po chwili odwzajemnia jego uścisk, a na jego twarzy pojawia się cwany uśmiech i nachyla się w stronę Brada. Ścisza swój ton głosu i wbija w niego swoje poważne spojrzenie.
- Masz rację, ale nie wydaje mi się aby  miało się to w najbliższym czasie zmienić, a może i nawet przeciwnie – rzuca na mnie spojrzenie i puszcza do mnie oczko. Jestem zszokowana jego zachowaniem, którego w ogóle nie rozumiem. – Kto wie? – powraca do niego ze swoim spojrzeniem i powraca do swojej wcześniejszej pozycji.  – Dobra, to ja się już będę zmywać  - Andy mamroczę pod nosem jakby mówił do siebie. – Taissa, widzimy się później – i znowu to spojrzenie i ten uśmieszek. Ugh, jak ja go nienawidzę. Nienawidzę go teraz jeszcze bardziej, bo nie wiem w co on próbuje grać. Pieprzony kretyn.
- Czy wy coś razem, no wiesz? – od wyzywania Andyego odciąga mnie Brad swoim bezsensownym i szokującym dla mnie pytaniem. Czy on jest normalny? Przecież odpowiedź jest oczywista.
- Nie Brad, oczywiście że nie – odpowiadam od razu. – Wszyscy przecież wiedzą, jak bardzo nie trawię tego człowieka – minę ma jakby moje słowa go nie przekonały, ale cóż, taka jest prawda.  Brad otwiera już usta żeby coś powiedzieć jednak wyprzeda go dzwonek, który dzwoni i zawiadamia wszystkich o rozpoczęciu lekcji. Dziękuje za to wybawienie, jednak przeklinam pod nosem, bo teraz muszę biec do sali, aby zdążyć przed nauczycielem. Wymieniam porozumiewawcze spojrzenie z Bradem i w tej samej chwili zaczynamy swój bieg w kierunku szkoły. Co miło mnie zaskakuje, to jak zaraz po rozpoczęciu naszego „maratonu”, Brad łapie mnie za dłoń i nie puszcza do momentu aż nie musimy się rozstać.


- Słyszałam że prawie spóźniłaś się dzisiaj na pierwszą lekcje – Lilly staje za mną z tacką tego okropnego jedzenia z tej stołówki. Rzucam patrzę na nią podejrzliwie.
-Skąd wiesz?
- Oj, kochanie,  znam wszystkie najświeższe ploteczki w tej szkole – mówiąc to siada naprzeciwko mnie, stawiając przy okazji swoją tackę z jedzeniem.
- Nie mogę uwierzyć, że wzięłaś to do jedzenia – wskazuje palcem na to coś, co kucharki nazywają „zdrowym jedzeniem”.
- A ja nie wierzę, że nie powiedziałaś mi, że sam Andy Brown odwiózł cię do szkoły, nazwał cię misiem, a ty mi nic o tym nie powiedziałaś! – jestem zaskoczona, że wie aż tyle. Nie powiem, ale prawie otworzyłam aż usta z tego faktu.
- Skąd wiesz? – przełykam ślinę.
- Jak to skąd? Zapomniałaś jacy to ludzie w tej szkole potrafią być wścibscy? – bierze gryz bułki i przeżuwając patrzy na mnie uważnie. Lustruje całą moją twarz.
- Nie sądziłam, że aż tak – naprawdę.
- Dobrze, a teraz mów mi wszystko.
- Ale co? – pytam głupio.
- Taissa – rzuca ostrzegawczo. Wiem, ze jest na mnie zła, w końcu jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, a ja nie powiedziałam jej o czymś tak ważnym, ważnym dla niej jak podejrzewam.
- Okej – mówię cicho. – To co chciałabyś wiedzieć? – biorę łyk swojej wody i rozglądam się po stołówce. Prawda jest taka, że nie widziałam dzisiaj Lilly przez cały dzień i dopiero teraz się spotkałyśmy. Gdzieś tam w swojej podświadomości byłam przygotowana na tą konfrontację, nie sądziłam jednak że dowie się tego od postronnych osób. Chciałam sama jej o wszystkim powiedzieć. Wyłapuje gdzieś tam pojedyncze spojrzenia rzucane w moją stronę. Jak mniemam jestem dzisiaj numerem jeden szkolnych ploteczek.
- Wszystko – spoglądam znowu na Lilly kiedy dociera do mnie jej głos.
- Proszę, sprecyzuj, dobrze wiesz jak nienawidzę tego słowa – mówię cicho. Zaczynam się czuć jakbym była na przesłuchaniu, a nie rozmawiała ze swoją przyjaciółką.
- Dobrze, to powiedz mi najpierw jak to się stało, że Andy cię dzisiaj przywiózł – Lilly zaczyna znowu jeść swój obiad. Patrzę na to jedzenie z niesmakiem i aż się wzdrygam. Zdaje sobie sprawę, że to co zaraz powiem ją zaskoczy i sprawi że będzie zadawać mi kolejne pytania, ale muszę jej powiedzieć. Ma prawo wiedzieć, zwłaszcza że jest moją przyjaciółką.
- Przywiózł mnie dzisiaj do szkoły, ponieważ zaprzyjaźnił się z Kevinem i Kevin poprosił go o to by zawiózł go dzisiaj do przedszkola, a ja nie mogłam pozwolić na to by jechał z nim sam – kiwa głową na znak zrozumienia.
- Skąd zna Kevina? I jakim cudem Kevin go polubił? Znaczy no, przecież Kevin raczej nie lubi nowych osób – dobre pytania, Lilly. Naprawdę sama chciałabym znać na nie odpowiedź.
- Nie mam pojęcia Lilly, jakim cudem Kevin tak szybko się do niego przekonał. Po prostu wystarczyło im piętnaście minut rano i proszę, stali się najlepszymi kumplami – wzdycham. Nie podoba mi się to, że mój brat go polubił.
- Rano? – Lilly przestaje jeść.
- Taa, cóż, nocował u mnie – mówię cicho.
- Co?! Chcesz mi powiedzieć że Andy u ciebie nocował?! – prawie krzyczy. Rozglądam się szybko po stołówce żeby sprawdzić czy ktoś zwrócił na nas uwagę, cóż, te same pojedyncze osoby co wcześniej rzucają nam spojrzenie i zaraz wracają do ściszonych rozmów. Jak podejrzewam ich tematem rozmów jest moja osoba.
- Ciszej Lilly – karcę ją, jednak ona nie zwraca na to szczególnej uwagi. – Cóż, wczoraj po skończonej sesji mieliśmy pojechać coś zjeść, jednak Andy zmienił plany i postanowił się upić. Skończyło się tak, że nie pamiętał gdzie mieszka, ja też nie wiem, a nie mogłam go przecież zostawić samego gdzieś na środku drogi, więc wzięłam go do siebie – mówię wszystko prawie na jednym wydechu. Chciałabym skończyć już o tym rozmawiać.
- No proszę, a mówiłaś, że tak go nie lubisz.
- Bo nie lubię – biorę kolejny łyk wody.
- Ale do domu go wzięłaś.
- Cholera Lilly, był pijany, co miałam zrobić? Zostawić go na drodze?
- Nie.
- No właśnie – ucinam.
- Ale zaraz, twoja mama zgodziła się na to by u was nocował? – wzruszam ramionami.
- Tak, ale nie była zbytnio zadowolona. Zwłaszcza że musiała mi pomóc go zanieść do pokoju, bo sam nie mógł iść.
- Żartujesz – Lilly się śmieje, cóż, mi nie jest do śmiechu na to wspomnienie. Najchętniej to bym wymazała je gdybym mogła.
- Nie – kręcę głową i wstaje ze swojego miejsca.
- Gdzie idziesz? Przerwa się jeszcze nie skończyła – Lilly jęczy, wiem że miała nadzieje, że dowie się jeszcze czegoś, ale cóż, naprawdę nie chcę już o nim rozmawiać. Jak na jeden dzień to za dużo go już jest jak dla mnie.
- Muszę iść jeszcze do łazienki – pokazuje jej na moją pustą butelkę po wodzie.
- Okej, ale pamiętaj, że musisz mi jeszcze dużo opowiedzieć, bo na pewno nie powiedziałaś mi wszystkiego! – cóż, ma racje. Nie powiedziałam jej tego z czego najbardziej by się zapewne ekscytowała, a mianowicie o tym, że obudziłam się z Andym w jednym łóżku. Ale nie chcę chyba jej tego mówić, nie jest to godne nawet rozmowy o tym. Śmieje się i potakuje Lilly, zgadzając się z nią. – Nie zapomnij też o tym, że musisz mnie w końcu kiedyś z nim poznać.
- Chcesz, to możesz go poznać dzisiaj – mówię. Widzę jak jej oczy nagle rozszerzają się.
- Co? Jak? Naprawdę? – kiwam głową na tak.
- Po lekcjach ma po mnie przyjechać, więc tak, jasne.
- Ale, ale – no i dziewczyna mi się zacięła. Śmieje się na jej reakcje. – Jak wyglądam? Myślisz że odpowiednio wyglądam? Moje ciuchy są ładne? Nadają się?
- Nadają się do czego? –pyta Luke, który podchodzi do stolika i siada koło Lilly.
- Więc jak? Taissa? O jezu, muszę poprawić swój makijaż i w ogóle – brew Lukea podnosi się i spogląda na nią zdziwiony. To chyba pierwszy raz jak Lilly go zignorowała. Śmieje się.
- Luke, chyba musisz pilnować swojej dziewczyny. Skoro ona tak reaguje tylko na to, że powiedziałam jej, że może poznać dzisiaj Andyego to co będzie jak naprawdę go pozna? – śmieje się. – Lilly, nie zapomnij że masz chłopaka –mówię.
- Co, co mam? – pyta wybita ze swoich myśli.
- Chłopaka…- mówi za mnie Luke. Lilly spogląda na niego zaskoczona.
- Luke? Kiedy przyszedłeś? Nie widziałam cię – nachyla się aby go pocałować, ale Luke odsuwa się od niej. Ocho! No to teraz będzie foch forever. Odchodzę od nich jak najszybciej by nie być świadkiem ich miłosnej kłótni, przy okazji śmieje się cicho z sytuacji która miała miejsce przed chwilą. Trzeba przyznać, są słodcy.  

________________________________________________

Mam nadzieje, że się podobał. Jakiś taki krótki mi się ten rozdział wydaje, no ale nie wiem. Rozdział, nie jest sprawdzony więc no. 
Do następnego! ^,^

12 komentarzy:

  1. Wow Lily normalnie była najlepsza. Zapomnieć o wlasnych chłopaku. Tak się strasznie tym przyjmowała,że spota i pozna Andego. Kevin jest słodki. Polubił go tsk jak sama określiła po 15 więc nie jest może on aż taki zły jak myślisz. Rozdział super czekam na nexta i dużo weny.
    G&G

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie. Co z twoim drugim zawieszonym blogiem??
    G&G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chwile obecną nie planuje na niego wracać ;)

      Usuń
    2. Ojej czemu to było cudowne.

      Usuń
    3. Cóż, szczerze nie mam na razie do tego głowy. Zdaje sobie sprawę, że jest tam wiele kwestii które nie są wyjaśnione, no a przynajmniej mi się tak wydaje, ale nie mam czasu na zastanowienie się i kontynuowanie tamtej historii. Niestety, ale z roku na rok mój czas wolny się skraca i na chwilę obecną chcę zająć się tą opowieścią, a później jak ją skończę to jest szansa że tam wrócę ;P

      Usuń
    4. Okej czekam. Napewno do niej wrócę bo tamta historia była ciekawa.

      Usuń
    5. Cieszę się, że się podobało ;)

      Usuń
    6. Czekam na rozdział kiedy będzie?

      Usuń