„To zależy, czego
od przyjaciół oczekujesz. Możesz nam zaufać, że cię nie opuścimy w dobrej czy
złej doli, choćby do najgorszego końca. Możesz też nam ufać, że strzec będziemy
twojej tajemnicy lepiej niż ty sam jej strzegłeś. Ale nie licz na nas, byśmy ci
pozwolili samotnie stawić czoło niebezpieczeństwu i odejść od nas bez słowa.
Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Boimy się okropnie, ale pójdziemy z tobą albo za
tobą, jak psy za tropem.”~~J.R.R. Tolkien
Czy wspominałam może już kiedyś jak bardzo uwielbiam
samochód Lilly? Nie? To teraz to powiem! Ja go uwielbiam, a może i wręcz
kocham. Jest taki przestronny i wygodny. Mogłabym w nim siedzieć cały dzień i
na pewno nie miałam bym dość. Może jedyne co bym w nim zmieniła to kolor. Nie
lubię czerwonego, a Lilly wręcz go kocha. Ale, gdyby ktoś teraz rozdawałby
takie samochody i zostałby tylko czerwony, cóż, nie pogardziłabym nim.
- Nie wysiadasz? – pytam, kiedy zauważam że nie
idzie za mną. Nachylam się do samochodu, aby na nią spojrzeć. Lilly szybko
odkłada telefon i spogląda na mnie. Na jej twarzy pojawia się niewinny uśmiech
i przepraszające spojrzenie.
- Taissa, kochanie! Przepraszam, ale nie mogę. Luke właśnie
do mnie napisał, że chcę się spotkać. Nie masz nic przeciwko, prawda? – patrzy
na mnie uważnie. No halo! Przecież nie mogę być zła na to, że chcę spędzić czas
ze swoim chłopakiem. Co prawda, jej zachowanie wydaje mi się podejrzane, ale
wiem, że jeżeli coś by się działo to by mi powiedziała.
- Nie, oczywiście że nie – odwzajemniam jej uśmiech. –
Bawcie się dobrze i grzecznie – grożę jej palcem, na co odpowiada mi śmiechem.
– Widzimy się jutro w szkole – rzucam jej jeszcze jedno uważne spojrzenie i
zamykam drzwi. Dziewczyna wyjeżdża spod mojego podjazdu. Spoglądam jeszcze
przez chwilę za jej samochodem, jednak kiedy znika mi zza zakrętem, odwracam
się i idę do domu. Mam nadzieję, że
jeszcze zostało cos dla mnie z tego pysznego jedzonka, które mama gotowała.
&
- Co dzisiaj robimy? – pyta Zack, kiedy siedzimy w garażu.
Gwiżdżę cicho pod nosem i nie przestaje naprawiać samochodu.
- Nie wiem, masz jakiś plan?
- Nie mam pojęcia, jest tak gorąco, że mam wrażenie, że
zaraz umrę – jęczy Zack. – Dlaczego nie masz tutaj klimatyzacji? Andy, chcesz
mnie zabić? – przewracam tylko oczami na to o czym on bredzi. Przez chwilę
pomiędzy nami panuje cisza, jednak po chwili znowu zostaje ona przerwana.
Oczywiście, przez niego. – Andy? Mogę zadać ci pytanie?
- Jasne – odpowiadam mechanicznie. Nawet nie zastanawiam się
nad tym, że głos Zacka nagle spoważniał.
- Ostatnio zauważyłem, że jesteś jakby bardziej szczęśliwy?
– przez chwilę zastanawia się czy użył dobrego słowa. – Tak, myślę, że jesteś
szczęśliwy. Czy coś się stało? – patrzy na mnie uważnie. Przestaje grzebać w
aucie. Biorę szmatkę, która leży obok i zaczynam wycierać w nią ręce. Na mojej
twarzy pojawia się delikatny uśmiech, co mu nie umyka.
-Pamiętasz jak wspominałem ci kiedyś o swoim dzieciństwie? –
Zack zastanawia się przez chwilę o czym mówię, jednak zaraz zaczyna energicznie
kiwać głową.
- Jasne, że pamiętam! – prawie że krzyczy.
- Cóż, wydaje mi się właśnie że spotkałem tę osobę – na
mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech na wspomnienie o swoim dzieciństwie.
Czasami tak myślę, że fajnie było by wrócić do tych czasów, jednak po chwili
zawsze wraca to wspomnienie o moim ojcu i automatycznie wypiera wszystkie inne.
- Czyli…chcesz mi powiedzieć, że – Zack nie jest w stanie
dokończyć, ponieważ właśnie przed moim domem z piskiem opon zatrzymuje się
samochód. Spoglądam zainteresowany w tym kierunku. Nie mam pojęcia kto to jest,
ani co tu się dzieje. Z samochodu wysiada dziewczyna i chłopak. Mam wrażenie,
że już gdzieś ich widziałem jednak nie mam pojęcia gdzie.
- Można? - pyta
znacząco dziewczyna, na co ja tylko kiwam głową.
- O co chodzi? -
pytam w końcu, kiedy znajdują się już bliżej nas. Zack nie zmienił pozycji
i ciągle siedzi rozwalony przyglądając się naszym gościom.
- Mamy sprawę, a właściwie ja mam – odpowiada mi dziewczyna
po krótkim spojrzeniu na swojego towarzysza. Chłopak który z nią przyjechał wygląda jakby w ogóle nie
miał ochoty tutaj być.
- Można wiedzieć jaką? – pyta Zack po swojej dłuższej chwili
milczenia. Dziewczyna spogląda na niego zaskoczona jakby dopiero zauważyła, że
jest tu ktoś jeszcze.
- A ty to kto? – pyta bojowo.
- To raczej ja powinienem się o to zapytać, koleżanko – Zack
wstaje i nachyla się w jej kierunku. Co mnie zaskakuje to to, że dziewczyna
wytrzymuje jego spojrzenie.
- Do ciebie akurat sprawy nie mam, więc z łaski swojej,
przesuń się – mówiąc to, przesuwa ręką mojego zaskoczonego kumpla i staje na
wprost mnie.
- Lilly Johnson – wyciąga do mnie rękę.
- Andy Brown – odpowiadam i delikatnie potrząsam jej dłonią.
– Jednak dalej nie wiem co cię do mnie sprowadza.
- Poczekaj, nie dałeś mi się do końca przedstawić – mówi
poważnie. – Lilly Johnson, najlepsza przyjaciółka Taissy, a to mój chłopak –
mówiąc to odwraca się w stronę chłopaka, który stoi kilka kroków za nią. – Luke
Jones – chłopak kiwa w moją stronę, kiedy jego dziewczyna go przedstawia. Jestem zdezorientowany. Nie mam pojęcia, co
znajomi Taissy tutaj robią, a tym bardziej jaką mogą mieć do mnie sprawę.
- Okej, miło mi was poznać – mówię dalej w szoku. Rozkładam ręce na boki i mierzę ich wzrokiem
– Ale w czym mogę wam pomóc?
Na twarzy dziewczyna pojawia się cwaniacki uśmiech. Odwraca
głowę i spogląda na swojego chłopaka, jakby szukała zgody, ten tylko kiwa głową
na „tak”, kiedy to widzi odwraca się pewnie w moją stronę i robi kilka kroków w
przód.
- Wiesz już kim jestem, a więc słuchaj mnie uważnie.
Naprawdę cię szanuje i lubię. Ale słyszałam ostatnio, że coś kręcisz się koło
Taissy – rzuca mi znaczące spojrzenie. – Więc, mam dla ciebie tylko taką jedną,
małą informację. Lubię cię. Nie spierdol tego. Skrzywdzisz ją, a ja skrzywdzę ciebie. W
najgorszym wypadku cię zabije.
Jasne? Mam nadzieję że się zrozumieliśmy – dziewczyna posyła mi
serdeczny uśmiech i klepie po ramieniu – Nie chcę przestawać cię lubić, a tym
bardziej nie chce iść do pudła za takie coś. Więc proszę cię, uważaj co
robisz i jak się zachowujesz w stosunku
do mojej przyjaciółki.
Powiedzieć że jestem
w szoku to mało. W ogóle nie spodziewałem się czegoś takiego. A patrząc na zachowanie Lilly, mam wrażenie
jakby odbywała jakiś staż w gangsterce.
- Jesteś w jakimś gangu? – pytam chyba nie świadomie.
Dziewczyna śmieje się serdecznie i kręci głową na boki.
- Nie, ale jeżeli coś wywiniesz to żaden gang ani ochroniarz
ci nie pomoże.
- Hej! Ale on ma jeszcze mnie – burzy się Zack. Dziewczyna
spogląda na niego i przejeżdża po nim wzrokiem.
- No i? – wybucham, wraz z Lukem, śmiechem. Czuję, że cała
nasza grupa mogłaby się świetnie dogadać.
- A więc, Lilly powiadasz że jesteś moją fanką? – podnoszę brew
do góry znad szklanki. Nawet nie wiem kiedy to się stało, ale obecnie siedzimy
wszyscy na kanapie i rozmawiamy. Nie mam pojęcia ile czasu minęło. Szczerze?
Nie przeszkadza mi to. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że tę dwójkę znam
dużo dłużej niż kilka godzin.
- Dokładnie tak! Jakby to Taissa powiedziała? Pewnie, że mam
na twoim punkcie świra, prawie cały czas o tobie jej mówię, jednak ona nie
chętnie mnie słucha – na twarzy dziewczyny pojawia się chwila zastanowienia. –
Wydaje mi się że ona cię nie lubi – kiedy kończy wypowiadać ostatnie słowo
zakrywa swoje usta dłonią i patrzy na mnie przerażona. – O Jezus! Nie wierzę że
to powiedziałam.
- Taissa mnie nie lubi? – próbuję podtrzymać tę rozmowę. Nie
wiem czemu, ale z jakiegoś powodu interesuje mnie to dlaczego ona mnie nie
lubi. Zack posyła mi zaskoczone spojrzenie. Wiem, że nie spodziewał się, że
będę podtrzymywać rozmowę na jej temat. No bo hej! Nie oszukujmy się, nigdy sam
z siebie nie podtrzymuje tematu żadnej dziewczynie.
- Taa, w sumie dziwisz się jej? – posyłam zaskoczone
spojrzenie na Luke’a. To pierwszy raz od jakiegoś czasu, kiedy się odzywa. –
Nie jesteś typem grzecznego chłopca. Taissa nie lubi takich osób. Ona woli
otaczać się życzliwymi i kulturalnymi osobami, a nie z kimś opryskliwym tak jak
ty – Lilly od razu uderza go w nogę aby przestał mówić.
Z jednej strony jestem zły na niego, ale z drugiej nie mam powodu no bo jakby nie patrzeć ma całkowitą rację na mój temat. Wzdycham.
Z jednej strony jestem zły na niego, ale z drugiej nie mam powodu no bo jakby nie patrzeć ma całkowitą rację na mój temat. Wzdycham.
- Rozumiem – jest to jedyne na co mogę się w tym momencie zdobyć.
Przyglądam się swojej szklance w której znajduje się dobry alkohol, który do
tej pory bardzo lubiłem. Ale na chwilę obecną, jakoś tak przestał mi smakować.
- O cholera! – krzyczy naglę Lilly. Podnoszę na nią
zaciekawiony wzrok. – Taissa mi napisała że jedzie właśnie do mnie do domu żeby
pożyczyć jaką koszulkę. Cholera, cholera, jesteśmy w dupie – spogląda na Luke’a,
a ten jej przytakuje. Jakoś tak, pierwszy raz, w całym moim życiu interesuje
mnie wszystko na temat jakiejś dziewczyny. Chujowe uczucie…
- To co? Przecież nie musisz być w domu, prawda? Zawsze
możesz być u niego, nie? – Zack pokazuje podbródkiem na chłopaka Lilly, jednak
dziewczyna nie wygląda jakby tak mogło być.
- Nie jestem pewna, czy nie powiedziałam mojej mamie gdzie
jedziemy – mamroczę Lilly.
- Co zrobiłaś? – Luke podnosi się z siedzenia.
- No jakoś tak samo
wyszło – widać, że dziewczyna zaczyna się gorączkować i nie wie co
robić. – Wiesz, że jesteśmy blisko i dużo rzeczy jej mówię – Lilly przeczesuje
swoje włosy dłonią.
- Zadzwoń do mamy i powiedz, żeby jej niczego nie mówiła –
proponuje od niechcenia. Naprawdę nie wiem z jakiego powodu to całe
zamieszanie.
- Nie mogę, nie odbierze. Zostawiła telefon w pracy. No
cholera jasna! – podnosi się z kanapy. – Luke, musimy jechać – zabiera swoją
torbę i kierują się do wyjścia. Wraz z Zackiem podążamy za nimi.
- Tak właściwie, to czemu nie chcesz by wiedziała gdzie
byliście? – pytam, kiedy już prawie wsiedli do samochodu. Lilly spogląda na
mnie i z lekkim uśmiechem odpowiada.
- Po prostu nie lubi jak się mieszam w jej sprawy. Ale ona
jest delikatna, cholernie delikatna. Dlatego jeżeli mogę to dbam o nią, a
właściwie dbamy – spogląda znacząco na Luke’a. – Dlatego pamiętaj co ci dzisiaj
powiedziałam. Dla niej naprawdę mogłabym cię zabić – posyłam mi promienny
uśmiech i wsiada do samochodu. – No to pa chłopaki! – krzyczy jeszcze zanim
odjeżdżają spod mojego domu.
Ja natomiast stoję i się uśmiecham. Tak po prostu. Sam do siebie.
Ja natomiast stoję i się uśmiecham. Tak po prostu. Sam do siebie.
____________________________________________________
Tym krótkim rozdziałam sprawdzam czy ktoś tu jeszcze zagląda. Jeżeli zauważę jakieś zainteresowanie, albo no nie wiem, zauważę to coś to będę kontynuować tę opowiadanie.
Jeżeli ktoś przeczytał ten rozdział to mam nadzieję, że się podobało!
Mam nadzieję do następnego.
Życzę miłego dnia lub nocy.
Jak również dobrych wakacji! ;)
Jeżeli ktoś przeczytał ten rozdział to mam nadzieję, że się podobało!
Mam nadzieję do następnego.
Życzę miłego dnia lub nocy.
Jak również dobrych wakacji! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz