piątek, 21 lipca 2017

16 -"Gdzie jesteśmy?"

„Nikomu nie udaje się przejść przez życie,
 nie nabawiwszy się przy tym blizn.”  ~Mercedes Lackey 




Spięta siedzę na miejscu pasażera. Odkąd Andy powiedział mi jaki ma plan na resztę wieczoru, jakoś nie mogę się rozluźnić, nie żebym kiedykolwiek była rozluźniona w jego towarzystwie, no, ale jakoś tak, dziwnie…
Spoglądam na chłopaka kątem oka. Jego skupiona twarz nie zwraca uwagi na nic innego oprócz drogi. Przynajmniej nas nie pozabija. Nie jestem pewna czy mogę się odezwać. Jeżeli bym się w ogóle odezwała to czy by mi odpowiedział? Nie mam jakoś ochoty tego sprawdzać, no ale co? Będziemy tak przez całą drogę siedzieć i się nie odzywać? Przecież ja nawet nie wiem gdzie on jedzie, a jak nas gdzieś wywiezie? A jeżeli się tak upije że nie będzie później kontaktował, a ja będę musiała wracać samochodem i nie będę znała drogi? Spoglądam jeszcze raz na Andyego. Jego wyraz twarzy w ogóle się nie zmienił. Wzdycham.
- Andy… - cisza. Nie zwrócił na mnie w ogóle uwagi.
- Andy… - powtarzam głośniej. Znowu nic.
- Cholera, Andy! – prawie że już krzyczę. Chłopak sprawia wrażenie jakby w ogóle mnie nie słyszał.
- Co? – warczy.
- Czy ty możesz mi powiedzieć, gdzie, do cholery jasnej, my jedziemy? – staram się mówić grzecznie, jednak przychodzi mi to z wielkim trudem.
- Nie – kiwam głową na jego odpowiedź.
- Zatrzymaj się – spogląda na mnie, ale jego twarz nic nie wyraża.
- Nie.
- Zatrzymaj się! – teraz już krzyczę.
- Nie – Andy odpowiada ciągle tym samym tonem głosu.  Odwracam głowę w stronę szyby. Naprawdę mam go już dość. Spędziłam z nim dzisiaj prawie cały dzień i było sporo chwil w których chciałam go zabić, jednak tego nie zrobiłam. Powinnam za to dostać jakiś medal.


Po niecałych  15 minutach w końcu wjeżdżamy na jakiś parking który należy do jakiegoś obskurnego baru. Nie rozumiem jak ktoś o zdrowych zmysłach może w ogóle tutaj przyjść? A, no tak, zapomniałam. Andy nie jest normalny, ale nawet jego powinien odstraszać ten budynek. Przecież on wygląda jakby zaraz miał się zawalić! Moja mina pokazuje moje niezadowolenie z tego że tu jestem, jednak on sobie nic z tego nie robi. Ba! Nawet nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem.
Ten bipolarny chłopak wychodzi z samochodu i zaczyna się kierować w stronę samochodu, kiedy jednak jest już prawie przed wejściem do tego czegoś co podobno nazywa się „bar” odwraca się i spogląda na samochód. Jego wyraz twarzy pokazuje mi że zaczyna się już niecierpliwić, jak podejrzewam czeka na mnie. Ale wiecie co? Mam go gdzieś. Najpierw jego wybuch złości spowodowany nie wiadomo czym, później jego chamskie zachowanie w stosunku do mnie. Szczerze mam go dość, chce się upić? Proszę bardzo, niech idzie i to zrobi, ale beze mnie. Poczekam sobie tutaj, w tym samochodzie. Co jak co, ale fotele w tym samochodzie są bardzo wygodne, więc nie ma problemu żebym sobie tutaj poczeka.
Podskakuje w miejscu kiedy drzwi obok mnie otwierają się. Spoglądam wystraszona w kierunku chłopaka który nachyla się do wejścia aby mnie widzieć.
-Wysiadaj – szydzi przez zęby. Moja mina z przestraszonej zmienia się w zaciętą. To po prostu jest wyjątkowe jak ten chłopak w jednej chwili potrafi zmieniać mój nastrój. Mam nadzieje, że jego bipolarność nie przechodzi na mnie.
- Nie – odpowiadam mu tak samo jak on kilka minut temu odpowiadał mi.
- Wysiadaj – mówi znowu, jednak tym razem jego głos wydaje się bardziej zacięty. Kręcę tylko przecząco głową i patrzę przed siebie. Nie mam zamiaru z nim nigdzie iść, niech on to w końcu zrozumie. – Dobra jak chcesz – odpuszcza w końcu i trzaska mocno drzwiami. Wzdrygam się na huk który powstał.


&


Piję już trzeci kieliszek whisky, który wcale mi nie pomaga. Jadąc tutaj miałem nadzieję, że zapomnę o całym tym syfię jakim jest mój ojciec, ale widać na to, że o moim ojcu nie da się zapomnieć.
- Hej kochanie – słyszę gdzieś za mną. Nie reaguje. Nie mam ochoty dzisiaj na żadne nowe znajomości.  – Słonko, nie ignoruj mnie –dziewczyna zarzuca na mnie swoje ramię i przytula się do mnie.
-Zejdź ze mnie –mówię szorstko. Dziewczyna ściąga ze mnie rękę jednak nigdzie nie odchodzi, a przysiada się do mnie.
- Kotku, czemu jesteś dla mnie taki szorstki? – mówi słodkim głosem. Przewracam oczami na to.  Nie żeby coś, pewnie w jakimiś inny dzień, kiedy by do mnie przyszła to bym podchwycił jej flirt i kto wie, może by było coś więcej, ale dzisiaj nie mam na to ochoty.
Andy debilu! Nie pomyślałeś, że może szybki numerek pozwoli ci zapomnieć o całym tym gównie?
Uśmiecham się delikatnie uświadamiając sobie coś. Spoglądam na dziewczynę, która siedzi i prawie że ślini się do mnie. Lustruję ją od góry w dół. Cóż, nie wygląda na taką którą raczej jakoś trudno zdobyć. Skąd to wiem? Jej strój i makijaż mówi wszystko.
- Och, wybacz skarbie, myślałem że to ktoś inny –puszczam jej oczko kiedy to mówię. Dziewczyna chichocze, widać spodobało się jej to co powiedziałem. W sumie użycie tutaj słowa „chichot” jest zły, ponieważ chichotu to wcale nie przypomina, a raczej taki skowyt świni.
- Nie ma sprawy misiu, wybaczę ci jak tylko mi to wynagrodzisz jakoś – spogląda na mnie jednoznacznie. O tak kochanie, widzę że ty również masz ochotę na szybki numerek. Kącik moich ust podnosi się delikatnie do góry. Nachylam się w jej kierunku w stronę jej ucha.
- Później ci to wynagrodzę, ale najpierw musisz mi potowarzyszyć w moim upiciu się – szepczę. Dziewczyna uśmiecha się.
- Nie ma sprawy.
- Barman! – wołam.



&


Siedzę w tym przeklętym samochodzie już przeszło godzinę. No ileż można się upijać? Stukam palcami w skrzynkę rozdzielczą. Ten kretyn zaczyna mnie denerwować. W sumie nie umawialiśmy się za ile wróci, no ale cholera jasna! Mógł pamiętać o tym, że ja tu jestem i czekam na niego.
Zła wychodzę z samochodu i trzaskam drzwiami podobnie jak Adny przed godziną. Rozglądam się dookoła i krzywię się. Ta okolica naprawdę nie jest ciekawa, ma w sobie coś takiego co sprawia, że nie mam najmniejszej ochoty tu przebywać i jedyne uczucie jakie mam to jak najszybsze zwinięcie się stąd. Co jakiś czas pojawiają się tutaj jacyś podejrzani ludzie, samochody i motory. Wzdrygam się jeszcze raz i odwracam się by jak najszybciej znaleźć się w budynku, co w rzeczywistości również wzbudza we mnie wstręt.
Kiedy wchodzę do baru, moje jedyne uczucie to chęć jak najszybszego opuszczenia tego pomieszczenia, jednak sama wyjść stąd nie mogę. Wzdycham. Po prostu znajdę go szybką, wyciągnę stąd i odjedziemy. Tak, to jest dobry plan. Dopiero teraz zaczynam się dokładniej rozglądać po pomieszczeniu. Jest tutaj strasznie dużo podejrzanych mężczyzn, którzy odpychają mnie już samym swoim wyglądem. Ach, no tak! Nie zapomnijmy również o kobietach które tutaj się znajdują. Okej, nie będę owijać w bawełnę. Te panie które się tutaj znajdują, są tutaj raczej tylko z jednego względu i chyba każdy domyśla się z jakiego.

Przeczesuje pomieszczenie jeszcze raz wzrokiem i szukam osoby po którą tutaj przyszłam. Trochę mi to zajmuje, jednak w końcu go znajduje przy barze, całującego się z jakąś dziewczyną. Chociaż w sumie, źle to ujęłam, oni się prawie tutaj pieprzą, a nie tylko całują. Przewracam oczami. Gdzieś tam w moim umyśle pojawia się obraz tego jak im przerywam i ich zadowoloną minę z tego powodu. Hm, to jest chyba pierwsza dzisiaj rzecz, która poprawiła mi humor. Ruszam pewnym krokiem w ich stronę. Nie powiem, chciałabym rozkoszować się to chwilą jak najdłużej kiedy im będę przerywać, jednak moja chęć opuszczenia tego miejsca jest silniejsza.
Kaszlę głośno kiedy jestem przy nich. Taaa, nie działa.  Stąpam z nogi na nogę i patrzę na tą parę. Mam wrażenie że dziewczyna zaraz dojdzie od tego wszystkiego.  Spoglądam na barmana który patrzy na mnie z zaciekawieniem. Uśmiecham się do niego, wbrew pozorom jest przystojny i wydaje się być miły.
-Andy kurwa mać! – mówię w końcu głośno. Chłopak zdezorientowany odrywa się od dziewczyny, która wydaje się być niezadowolona z faktu, że ktoś im przerwał, i spogląda na mnie.
- Taissa, kochanie, co ty tutaj robisz? – patrzy na mnie zamglonym wzrokiem. Jest pijany i to bardzo, bardzo. Nachylam się w jego kierunku i przystawiam swoją twarz do jego, dzielą nas milimetry.
-Wyobraź sobie, że przyszłam po ciebie i mam zamiar zabrać cię do domu – mówię, a jednocześnie łapię go za dłoń i ciągnę w swoim kierunku. Chłopak prawię, że spada ze stołka na którym siedział, ale w ostatnim momencie pomagam mu złapać równowagę.
- Co jest kurwa? – słyszę zdezorientowany głos dziewczyny, która patrzy na nas zaskoczona. Posyłam jej jedno spojrzenie i staram się posłać jej miły uśmiech.
- Wybacz, ale twój czas się już skończył. Miłego wieczoru – rzucam i odwracam się na pięcie. Zaczynam ciągnąć Anyego za sobą, jednak to nie jest dobry pomysł, bo chłopak nijak nie może złapać równowagi. Wzdycham. Przerzucam sobie jego rękę za kark i obejmuje go w pasie. Nie powiem, nie należy od do najlżejszych ludzi.  Kiedy wychodzimy z budynku, słyszę za nami rozwścieczony głos tej blondyny. No cóż…
Wrzucam Andyego na miejsce pasażera, które jeszcze nie dawno było moim miejscem. Prostuje się i masuje sobie ramiona, jakby nie patrząc chłopak jest ciężki. Wygląda na takiego chuderlaka ale jego waga wskazuje, że pozory mylą. Wsiadam na miejsce kierowcy i odwracam się do niego. Chłopak jest cały rozbawiony i chyba z niczego nie zdaje sobie sprawy.
- Andy, możesz mi powiedzieć gdzie jesteśmy?
- Co? – spogląda na mnie tym zamglonym wzrokiem i szczerzy się.
- Gdzie jesteśmy? – powtarzam swoje pytanie już lekko poddenerwowana. Chłopak wzrusza ramionami i kładzie swoją głowę na szybę. Ta, wygląda na to, że już przestał ze mną rozmawiać. Wyciągam swój telefon i odpalam mapę, aby sprawdzić gdzie dokładnie jesteśmy. Dobrze, że w tym swoim szale złości Andy zniszczył tylko swój telefon, a nie jeszcze mój. Zresztą, gdyby to zrobił już by nie żył.
- To przypomnij mi przynajmniej swój adres – odzywam się znowu, kiedy już wiem gdzie jesteśmy. Spoglądam na chłopaka, kiedy mi nie odpowiada. Zasnął. Cholera jasna! Szturcham go, uderzam, nic. Nic na niego nie działa.
Eh…
No trudno.
Muszę go zabrać do siebie. 

__________________________


Kto chcę notkę przeczyta, kto nie chce nie zmuszam. Cóż, sądzę, że powinnam Was z jednej strony przeprosić z drugiej nie. Z jednej strony powinnam Was przeprosić za to, że pewnie czekaliście, ja obiecałam i się z tego nie wywiązałam. Z drugiej strony, pisanie stało się dla mnie męką, kiedy czułam że wy czekacie, a ja nie mogłam się zabrać za pisanie i nie miałam w ogóle pomysłów. A nie chcę żeby tak było. Więc przepraszam.
Nie pisałam rozdziałów z powodu...właściwie było wiele powodów, ale nie będę tutaj Was zanudzać. Cóż, fakt jest taki że wracam i mam nadzieje że nadal tu jesteście i będziecie zaglądać. Także kochani! Do następnego! ^,^ 

2 komentarze:

  1. No w końcu ! Doczekać się nie mogłam :D Rozdział genialny jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, w takim razie cieszę się że się podobał i że czekałaś <3

      Usuń