„Dopóki człowiek nie
odkryje czegoś, za co gotów jest umrzeć,
nie nadaje się do życia…”~Martin Luter
King
- Jeszcze pięć minutek – Andy mamroczę znowu pod nosem. Cholera jasna! I tak właśnie kończy się
zawsze ludzka dobroć. Spoglądam na niego z nienawiścią w oczach. Czuje jak
wtula się w mój bok jeszcze bardziej. O
nie, dosyć tego dobrego.
- Andy, pawianie jeden, albo wstaniesz teraz po dobroci,
albo to nie będzie miłe wstawanie dla ciebie – syczę. To jest po prostu
cudowne, jak ta osoba potrafi mi zniszczyć dzień i to zaraz po obudzeniu.
- Mhm – mamroczę chłopak. Wzdycham. Czuje jak zaraz mnie szlak
trafi. Przekręcam się na bok, tak że leżę teraz twarzą do twarzy chłopaka. W
myślach już się uśmiecham na to jak chłopak ląduje na ziemi. Odplątuje sobie
jego ręce z mojej tali, co nie przychodzi mi łatwo i zrzucam je z siebie,
następnie opieram swoje stopy na nim i zapieram się o niego rękoma, i z całej
siły pcham go na skraj łóżka. Nigdy nie cieszyłam się tak z dźwięku który
tworzy się podczas spadania ludzkiego ciała z łóżka. Uśmiecham się triumfalnie.
Tak! Taka mała sytuacja a poprawiła mi humor na resztę dnia.
- Co jest kurwa?! – słyszę wkurzony głos chłopaka spod
łóżka. Wychylam się znad łóżka żeby na niego popatrzeć.
- Dzień dobry słonko. Jak się spało? – mówię słodkim głosem.
Andy spogląda na mnie zdezorientowany i rozgląda się po moim pokoju.
- Co jest? Co się wczoraj stało? – podnosi się nagle, jednak
za chwilę znowu opada na ziemie łapiąc się za głowę.
- Oj, widzę że kogoś tu męczy kacyk – dalej mówię słodkim
głosem. Naprawdę cieszę się z tego w jakim aktualnie stanie chłopak się
znajduje. Tak, być może i jestem wredna, ale mi to jakoś specjalnie nie
przeszkadza.
- Proszę cię, daj mi spokój i wyjaśnij co tu się stało –
kończę zaścielać łóżko, kiedy chłopak to mówi.
- No cóż, upiłeś się – otwieram szafę i spoglądam na ciuchy
które mogę dzisiaj ubrać.
- To już wiem, powiedz mi coś czego nie wiem – warczy
siadając na łóżku.
- Grzeczniej! – rzucam mu groźne spojrzenie przez ramię. –
Upiłeś się tak bardzo, że zapomniałeś gdzie mieszkasz, tak więc musiałam cię
wziąć do siebie- wyciągam z szafy ubrania, które postanowiłam że dzisiaj
ubiorę. Zanim wychodzę z pokoju zatrzymuje się jeszcze na chwilę i mówię do
niego – pamiętaj, to był ostatni raz kiedy ci pomogłam – wychodzę z pokoju i
idę do łazienki aby się ogarnąć.
&
Dalej nie wiele wiem. Słowa Taissy nie wiele mi pomogły, ale
to już zawsze coś. Próbuje sobie przypomnieć cokolwiek z wczorajszej nocy
jednak nic mi nie przychodzi do głowy. Kiedy próbuje sobie cokolwiek
przypomnieć od razu zaczyna boleć mnie głowa. Kręcę głową, rezygnuje z przypomnienia
sobie czegokolwiek z wczorajszego wieczoru. Mam nadzieję, że kiedy Taissie
trochę przejdzie to później mi wszystko wyjaśni i opowie. Wychodzę, jak już się
domyśliłem, z pokoju dziewczyny i kieruje się w stronę schodów aby zejść na dół
i zmyć się do domu. Chyba najwyższy już czas. Kiedy dochodzę do schodów z
pokoju który jest obok wychodzi jakiś mały chłopczyk. Kompletnie nie
spodziewałem się tego, że Taissa ma młodszego brata. Mały wygląda na
zaskoczonego i troszkę zawstydzonego kiedy mnie widzi. Klękam przy nim i
uśmiecham się. Staram się wzbudzić w nim zaufanie do swojej osoby. Zdaje sobie
sprawę, że z moim wyglądem może być to trudne, najbardziej chodzi mi o te
wszystkie moje tatuaże, no ale co, przecież nic z nimi nie zrobię, a tak poza
tym to strasznie je lubię. No i co może być dziwne, lubię też dzieci, a wręcz
kocham.
- Hej – mówię przyjaznym tonem głosu i uśmiecham się do
niego.
- Hej – odpowiada mi niepewnie.
- Co tam mały? Wyspałeś się – chłopak kiwa tylko głową na
moje pytanie. – A jak masz na imię? Ja jestem Andy – wyciągam do niego rękę.
Spogląda na nią niepewnie, ale za chwilę chwyta ją.
- Kevin.
- Miło mi cię poznać, Kevinie. To co? Pójdziemy do kuchni
coś zjeść? – chłopak kiwa ochoczo głową, co powoduje poszerzenie się mojego
uśmiechu. Wyciągam do niego rękę. – To co? Zaprowadzisz mnie do kuchni?
Kevin już z większą śmiałością łapie mnie za rękę i prowadzi
mnie jak podejrzewam do kuchni. W pomieszczeniu do którego się kierowaliśmy
znajduje się kobieta, jak sądzę matka Taissy i Kevina. Odwraca się w naszą
stronę, kiedy nas słyszy i uśmiecha się do nas przyjaźnie. Nie powiem, trochę
mi głupio.
- Dzień dobry – mówię niepewnie, ale posyłam w stronę
kobiety pewny uśmiech. Odwzajemnia go i kiwa głową.
- Dzień dobry chłopaki, siadajcie, zaraz wam zrobię coś do
jedzenia – kiwa głową w stronę stołu, abyśmy się tam udali.
- A może pani sobie usiądzie a ja coś zrobię? – pytam
niepewnie. Nie mam zamiaru urazić w żaden sposób kobiety. Posyła mi zaskoczone
spojrzenie. – Wie pani, chciałbym odwdzięczyć się jakoś za to, że pozwoliła mi
pani tutaj przenocować. – Kobieta uśmiecha się na to co powiedziałem.
- Nie ma sprawy Andy, ale dobrze, skoro chcesz coś zrobić,
proszę bardzo. Chętnie zjem coś przygotowanego przez kogoś innego – posyła mi
przyjazny uśmiech i siada przy stole, aby poczytać gazetę. Kucam przy Kevinie.
- Kevin, chciałbyś mi pomóc? – pytam. Chłopakowi zaświeciły
się oczy i ochoczo pokiwał głową.
- Dobrze, a więc uważaj, mam dla ciebie bardzo ważne zadanie
– mówię do niego poważnym głosem, chłopak od razu prostuje się i z jeszcze
większym zaangażowaniem spogląda na mnie – musisz wyciągnąć mąkę, olej i jajka.
Zrozumiano żołnierzu? - pytam jak jakiś
dowódca w wojsku.
- Tak jest! – chłopak odpowiada tak jak przystało
odpowiedzieć na „prawdziwego” żołnierza.
&
Wchodząc do kuchni nawet nie spodziewałam się takiego
widoku. Mój brat pomaga temu dupkowi robić śniadanie, a moja mama z tym dupkiem
sobie jeszcze gawędzi. Nie mam pojęcia, co tu się stało kiedy ogarniałam się na
górze, ale jakoś średnio mi się to wszystko podoba. Poza tym, halo?! Ale moja
mama wie, że go nie lubię więc nie powinna z nim rozmawiać. Zdrajczyni. Zresztą, Kevin też zdrajca. Prycham
pod nosem i wchodzę do kuchni.
- O, Taissa kochanie! Chodź tu, siadaj i spróbuj jakie Andy
zrobił przepyszne naleśniki – moja mam mówi rozradowana od razu kiedy mnie
widzi. Dupek odwraca się w moim kierunku i spogląda na mnie. Wytykam mu język
kiedy koło niego przechodzę i siadam koło mamy przy stole. Dłubię widelcem w
tych naleśnikach i spoglądam na nie niepewnie.
- Ja mam to zjeść? – pytam. – A co jeśli on to otruł? –nie
wiem czemu, ale mam wrażenie że byłby do tego zdolny.
- Taissa, przestań. Andy się nad tym naprawdę napracował –
karci mnie mama.
- Nie martw się – chłopak odwraca się w moim kierunku i
macha tą łyżką, którą przerzuca naleśniki. W sumie, wygląda to komicznie – te
zatrute specjalnie odłożyłem na bok i zapakuje ci później na drugie śniadanie –
mówi to machając tą łyżką. Kiedy mama na niego spogląda wybucha śmiechem, w
sumie, nie dziwię się jej.
- Dobra, Kevin, chodź musimy już iść bo się spóźnimy – mówię
do mojego brata, kiedy jestem w korytarzu i ubieram buty. Z kuchni wychodzi mój
uśmiechnięty brat, przytulający swojego jakiegoś misia.
- Taissa, a wiesz co?
- Nie, nie wiem, co takiego? – spoglądam na niego kiedy do
mnie podchodzi.
- Andy obiecał mi, że odwiezie nas tym swoim suuuper
samochodem – Kevin macha podekscytowany rękoma.
- Andy co obiecał? – pytam jak głupia bo nie wiem czy dobrze
wszystko zrozumiałam. Akurat w tym momencie wychodzi ten, przez którego zadaje
głupie pytania. Z tego co zauważyłam to żegnał się z moją mamą w kuchni.
Naprawdę nie wiem w jaki sposób oni załapali ze sobą taki dobry kontakt w tak
krótkim czasie. Andy chyba domyślił się, że już wiem tym co obiecał Kevinowi,
bo gdyby wzrok mógł zabijać, chłopak już dawno by nie żył.
- Taissa, nie ociągaj się, tylko się pośpiesz, nie możemy
się przez ciebie spóźnić – mówi to i łapię mojego brata za rękę i wychodzi z
nim z mojego domu. – Jeszcze raz do widzenia pani! – krzyczy i zamyka za sobą
drzwi.
Co tu się kurwa
odpierdala dzisiaj?
_________________________________________
Ahh, znowu szkoła... Mam nadzieje, że ten rok zleci w miarę szybko i bez jakiś większych problemów. Życzę Wam tego samego. Rozdziały będę starała się dodawać w miarę regularnie.
Mam nadzieję, że rozdział Wam podobał!
Pozdrawiam! ^^
Mam nadzieję, że rozdział Wam podobał!
Pozdrawiam! ^^
Nie nie no dobra brak słów. Co tutaj się dzieje. Nie no spadający Andy. To musiała być piękna zemsta. Serio?? On kocha dzieci. Lekki szok. Choć największy to chyba że Kevin polubił Andiego. Bo on mało komu ufa. A oni jakby byli dobrymi kumplami i znali się od wieków. W sumie super że się polubili. Czy mi się tylko zdawało czy jej mama też go polubiła. Przecież ona nie nawidzi jego ojaca. Więc tego niezbyt rozumiem.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny.
G&G
Hm, jedyne co mogę powiedzieć to wszystko na pewno wyjaśni się w kolejnych rozdziałach. ;)
UsuńKiedy next??
UsuńNajprawdopodobniej pojawi się w tym tygodniu, wszystko zależy od tego jak się z tym wyrobię ;)
Usuń